Pandemia koronawirusa domaga się nowej umowy społecznej. Aparaty państwowe chcą czegoś od ludzi, od zbiorowości i jednostki. Narzucają określoną moralność publiczną, regulaminy, kodeksy zachowań. Odwołują się do świadomości każdego człowieka i starają się ją kształtować.
Czytaj też: Zbojkotujmy marazm
Jak na wojnie
To nowa i zarazem bardzo stara sytuacja, dawno niewidziana. Niewidziana od wojny, od czasu plakatów przedstawiających starego wiarusa z wyciągniętym palcem mówiącego: to sprawa wszystkich, to jest również i przede wszystkim Twoja sprawa, przed tym nie uciekniesz.
Tę sytuację rządy chcą schować pod hasłem „nowej normalności”. W ten sposób udają, że nie chcą czegoś od każdego z nas, czegoś, do czego nie wiadomo, czy mają prawo: narzucenia pewnej, ukrytej lub jawnej, publicznej moralności. Czemu to ukrywają? Aby nie musieć dać nic w zamian. Płacić odszkodowania za realnie utracone zbiorowe i indywidualne wolności.
Ale sytuacja jest nienormalna i nie do zniesienia; wymaga nowej umowy społecznej, tak jak nowej umowy społecznej domaga się każda wojna. Rząd czegoś chce ode mnie, chce, żebym wytrzymał w okopie, zatem musi coś poważnego dać mnie i mojej rodzinie. Inaczej sytuacja nie jest poważna, a rząd nie mówi serio.
Czytaj też: Jak gniew przekłada się na decyzje wyborcze Polaków
Dać coś zwykłym ludziom
Niestety, za szeregiem restrykcji uruchomionych wiosną 2020 r.