Całkiem możliwe, że władzy nie uda się wcisnąć trybunałom ludzi o takiej mentalności. Zarówno Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, jak i Rada Europejska i Parlament Europejski mogą odrzucić w głosowaniu osoby, które nie gwarantują odpowiedniego poziomu merytorycznego i obiektywizmu. Na razie od roku nie mogą wcisnąć swojego człowieka do Komitetu przeciw Torturom ani do izby niższej Trybunału Sprawiedliwości UE – kandydaci wyłaniani przez PiS nie spełniają kryteriów.
Kandydatów do tych gremiów wybiera się u nas w nietransparentnej procedurze. Publicznie ogłaszany jest jedynie konkurs i liczba osób, które się do niego zgłosiły. Ich nazwiska, dorobek i kryteria wyboru okrywa tajemnica. Podobnie jak nazwiska osób, które w konkursie wyłoniono.
To nie pomysł PiS, tak było zawsze. Ani Rada Europy (wybory do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka), ani Unia Europejska (wybory do Trybunału Sprawiedliwości UE) nie precyzuje, jak ma przebiegać wyłanianie kandydatów w kraju. Są „zalecenia” i „dobre praktyki”, ale ostatecznie każdy rząd krajowy robi, co chce. Ma wskazać osoby wyróżniające się wiedzą, doświadczeniem i autorytetem prawniczym, dające gwarancję niezależności i nieskazitelnego charakteru, biegle władające angielskim i francuskim. Do TSUE rząd zgłasza jednego kandydata, do ETPCz – trzech do wyboru.
Czytaj też: Komu posada w ETO? Europosłowie nie chcą kandydata PiS