Sprawa dotyczy Polski, a konkretnie pytania prejudycjalnego sądu w Amsterdamie, który dostał do zaopiniowania dwa wnioski o ekstradycje do Polski w ramach europejskiego nakazu aresztowania (ENA). I uznał, że nad Wisłą żaden sąd nie daje gwarancji niezawisłości.
Uznanie dla polskich sędziów
Dzisiejsze orzeczenie TSUE prócz prawnego i praktycznego ma aspekt, który można nazwać honorowym. Sędziowie w Polsce w większości orzekają w zgodzie z prawem i sumieniem: mimo odebrania im prawnych gwarancji niezawisłości, mimo nacisków w postaci zagrożenia karami dyscyplinarnymi, przesuwaniem na inne stanowiska czy medialnymi podpowiedziami polityków, jak powinni orzekać. Widać to choćby w odrzucaniu wniosków policji o ukaranie demonstrantów ze Strajku Kobiet czy niedawnym orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o bezprawnym zarządzeniu przez premiera wyborów „kopertowych”. Orzeczenie przez TSUE, że można bez badania konkretnej sprawy odmawiać polskim wnioskom ENA, oznaczałoby zignorowanie de facto heroicznego oporu polskich sędziów, którzy wzięli na barki obronę prawa do sądu.
Sprawa uznawania polskich wniosków ENA już raz stanęła przed TSUE. Pytał wtedy Wyższy Sąd Irlandii, który miał zdecydować o ekstradycji Polaka podejrzanego o handel narkotykami. Trybunał – w lipcu 2018 r. – odpowiedział, że trzeba przeprowadzić dwa testy. Jeden to ocena warunków dla niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziowskiej w danym kraju. I drugi: badanie, czy w konkretnym przypadku osoby i sprawy, której dotyczy ENA, występuje zagrożenie dla sprawiedliwego procesu.