Już to widzę, jak osoba w podeszłym wieku na wsi podkładała do pieca kaflowego, a potem wyjęła laptop. Loguje się za pomocą tokena profilem zaufanym do IKP i drukuje e-skierowanie, a potem pędzi samochodem albo hulajnogą elektryczną do przychodni... – ten wpis na Twitterze był odpowiedzią na jedną z wielu konferencji prasowych przedstawiających zasady rejestracji na szczepienia przeciwko covid-19. Reakcją – na konferencję, nie na złośliwy wpis – było pospolite ruszenie wnuków, synów, córek, krewnych, którzy dzielili się refleksjami, jak wygląda zakładanie e-konta pacjenta, wymagające profilu zaufanego, e-tożsamości w banku, SMS-ów autoryzacyjnych itd. Dla mamy, taty, wujka, cioci, babci, dziadka.
Czytaj też: Narodowe wyszczepianie. Kto, gdzie, kiedy?
Kolejki na mrozie
Całodobową infolinię Narodowego Funduszu Zdrowia (nr 989) Polacy zaczęli bombardować tuż po północy z 14 na 15 stycznia, alarmując w mediach społecznościowych, że nawet jeśli udało im się wypełnić formularz, to nie dostali potwierdzenia z aktywacją zgłoszenia. Na Facebooku jak grzyby po deszczu zaczęły rosnąć dyskusje, co trzeba zrobić, jeśli ktoś nie ma profilu zaufanego czy konta w jednym z banków, przez który można go założyć. Okazało się też, że są konta pocztowe, na które aktywacja przychodzi od razu, i takie, na które dojść nie może. Rano Polacy zaatakowali przychodnie – wielu z nich odchodziło z kwitkiem. I z płaczem. A lokalne media na bieżąco relacjonowały tempo przyrostu chętnych do szczepień na covid.
W Dolmedzie, jednej z największych wrocławskich przychodni, do której zapisanych jest ponad 30 tys.