Minister Mariusz Błaszczak wypowiedział się ostatnio lub udzielił wywiadów w kilku sprzyjających władzy mediach. Nastąpiło to po paru złych dla MON tygodniach, gdy w świat poszły sensacyjne doniesienia o klęsce polskich planów w ramach ćwiczeń Zima-20, zamieszaniu związanym z jakością karabinków Grot, pełzającej likwidacji marynarki wojennej i zawieszonej w próżni obietnicy „dużego kontraktu”, jaki miał być ogłoszony na dobry początek 2021 r. Informacyjna kontrofensywa przyniosła przynajmniej dwa, a właściwie nawet trzy konkrety. To dużo jak na możliwości, tryb działania i tradycje MON pod kierownictwem Błaszczaka.
Czytaj też: Europa ściga się po F-35. Wszyscy robią to inaczej niż Polska
Dobry wybór Błaszczaka
Najważniejsza jest zapowiedź umiejscowienia bazy dla zakupionych przez Polskę pod koniec stycznia 2020 r. 32 samolotów wielozadaniowych nowej generacji F-35. W wywiadzie dla PAP Błaszczak ujawnił, że będzie to 32. baza lotnictwa taktycznego w Łasku. Ma rozbudowaną infrastrukturę, której nie trzeba tworzyć od podstaw, a tylko przystosować do obsługi nowych maszyn. Wszystko będzie w gotowości do 2026 r. Dostawy zaczną się wprawdzie formalnie w 2024 r., ale na początku zbudowane dla Polski samoloty, jak w przypadku każdego klienta na F-35, będą użytkowane w USA, w bazie specjalnie przygotowanej do szkolenia zagranicznych pilotów-instruktorów. Niestety, ministra nie dopytano o szczegóły jego zdawkowych anonsów.
Niemniej pomysł stacjonowania F-35 w Łasku należy ocenić pozytywnie. Baza znajduje się w środku Polski, w dużej odległości od rejonów, z których mogłoby nadejść zagrożenie (samoloty, rakiety, pociski manewrujące).