KATARZYNA KACZOROWSKA: Brakuje łóżek dla chorych, lekarzy i pielęgniarek. Czy w pana ocenie istnieją jakiekolwiek rezerwy w systemie?
PAWEŁ GRZESIOWSKI: Generalnie rezerw brak, ale oczywiście można przesuwać medyków. Przecież 100 proc. personelu nie pracuje w tej chwili w covidowych szpitalach.
To skąd te dramatyczne doniesienia mediów, wpisy na Facebooku czy Twitterze?
To, co widzimy, to skutek braku organizacji lub złego zarządzania zasobami ludzkimi. W obecnej sytuacji należy wzmocnić szpitale niecovidowe wolontariuszami, tak aby zatrudniony w nich personel medyczny przesunąć tam, gdzie leżą pacjenci z koronawirusem. Nie ma innej możliwości.
Co pan rozumienie przez „wzmocnienie”? Przecież tam też są chorzy ludzie.
Precyzyjnie mówiąc, nie mamy w Polsce rezerw w postaci 1 tys. wolnych lekarzy czy 5 tys. pielęgniarek. Możemy więc tylko przesuwać ten personel, który jest aktualnie do dyspozycji.
Jak?
Mamy 180 tys. łóżek szpitalnych. W tej chwili zajętych z powodu covidu jest ok. 30 tys., a więc jedna szósta wszystkich dostępnych miejsc w szpitalach. Powoli zbliżamy się do jednej piątej, ale jak na razie przy innych pacjentach wciąż pracują lekarze i pielęgniarki, ludzie wykształceni, przygotowani do opieki i leczenia chorych. I tych ludzi, na zasadzie efektu domina, powinniśmy przesuwać stopniowo do oddziałów covidowych.
Podkast „Polityki”: Co nas czeka w trzeciej fali pandemii?