Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Fundusz Odbudowy. Po co lewicy romans z PiS?

Politycy lewicy po spotkaniu z premierem Politycy lewicy po spotkaniu z premierem Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Inicjatywa i sprawczość. Na dźwięk tych słów politycy polskiej opozycji tracą rozum. Nie tylko lewicy zresztą.

Lewica postanowiła podać rękę Mateuszowi Morawieckiemu i pomóc mu przepchnąć przez Sejm ustawę pozwalającą na ratyfikację unijnego porozumienia w sprawie Funduszu Odbudowy. Rząd nie ma w tej sprawie większości, bo Zbigniew Ziobro postanowił nabijać sobie punkty w antyunijnym elektoracie i ustawy nie poprze. Czuł się przy tym dość bezpiecznie, bo przecież proeuropejska opozycja miała zagłosować „za”.

Czytaj też: Koniec SLD

Gra na obalenie rządu

Problem zaczął się, gdy w części opozycji (a konkretnie w Koalicji Obywatelskiej i PSL) powstał pomysł, żeby całą tę awanturę wykorzystać do obalenia rządu Morawieckiego. Scenariusz w kolejnych aktach przewidywał przejęcie większości w Sejmie, stworzenie rządu technicznego i na końcu – ewentualne przyspieszone wybory (choć na razie nikomu się do nich nie spieszy).

Cała ta operacja brzmi interesująco tylko w teorii, w praktyce jest skomplikowana i ryzykowna, wymagająca jednomyślnej i bezbłędnej współpracy całej opozycji, partii Jarosława Gowina i Konfederacji. Realistyczny plan? Nie sądzę. Już samo wytłumaczenie wyborcom opozycji, dlaczego głosuje przeciwko pieniądzom dla Polski, byłoby dość karkołomne, więc nawet politycy KO i PSL nie deklarowali „na twardo” głosowania przeciwko Funduszowi Odbudowy. A bez realnej groźby przegranego przez PiS głosowania cały ten plan upada na starcie. Nie mówiąc o kolejnych punktach.

Czytaj też:

  • Fundusz Odbudowy
  • Lewica
  • PiS
  • Reklama