Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Bomba Banasia. Dlaczego nie ma doniesienia wobec premiera?

Konferencja prezesa NIK Mariana Banasia. 13 maja 2021 r. Konferencja prezesa NIK Mariana Banasia. 13 maja 2021 r. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Tak wygląda polskie piekło. O działaniach państwowych organów, jakimi są NIK i prokuratura, decyduje wyłącznie konflikt polityczny i osobiste interesy. Podobnie jak o wyborach w środku pandemii – interes partii rządzącej.

Zawiadomienia NIK do prokuratury wobec zarządów Poczty Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, anonimy o podłożeniu bomb i samobójstwie syna Mariana Banasia. Taki na razie jest obraz po kontroli organizowanych przez władzę w maju 2020 r. wyborów kopertowych.

Czytaj też: Miliony za wybory, których nie było

Ekspertyzy ostrzegały

Na dzisiejszej konferencji prasowej Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła wyniki w tej sprawie. Jak się dowiedzieliśmy – nieostateczne, bo Izba ciągle „analizuje”, czy wystąpić do prokuratury także z doniesieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez samego premiera, funkcjonariuszy jego kancelarii, MSWiA i Ministerstwa Aktywów Państwowych. Być może ogłoszona na koniec konferencji przez Mariana Banasia informacja o pogróżkach ma związek z tym brakiem zdecydowania: „Tak się dziwnie składa, że dwa dni temu dostaliśmy maila, że jest bomba podłożona w naszym budynku i w ośmiu delegaturach. A dziś z kolei był mail, że rzekomo mój syn Jakub ma popełnić samobójstwo. Więc policja pojawiła się u mojej rodziny w Krakowie i u syna” – ogłosił.

To nie pierwsza tego typu zbieżność zdarzeń, którą można by wiązać z ogłaszaniem wyników kontroli NIK w sprawie tzw. wyborów kopertowych. Poprzednio, 28 kwietnia, prezes Banaś wyjawił, że służby przeszukują nieruchomości jego syna. Dwa dni wcześniej na portalu Onet pojawił się przeciek z kontroli NIK. Wynikało z niego, że premier Mateusz Morawiecki wydał decyzje w sprawie wyborów, mając dwie ekspertyzy prawne: Departamentu Prawnego KPRM i Prokuratorii Generalnej, które mówiły, że takie decyzje byłyby pozbawione podstawy prawnej i naraziłyby szefa rządu na odpowiedzialność karną i przed Trybunałem Stanu.

Reklama