Rewolucja w Platformie szykowana jest na przyszły tydzień. W środę wieczorem (23 czerwca) ma się odbyć zarząd krajowy PO, na którym członkowie partyjnych władz oficjalnie dowiedzą się, że Donald Tusk wraca na fotel przewodniczącego. To pokłosie poniedziałkowej rozmowy Tuska z Borysem Budką i deklaracji, jaką były premier złożył (symbolicznie?) 4 czerwca na antenie TVN24. W porannym programie Agaty Adamek stwierdził wówczas, że „gotów zrobić wszystko, by Platforma nie przeszła do historii”, a także że „emocjonalnie, mentalnie i życiowo jest gotów podjąć pewną decyzję, żeby odwrócić (…) niebezpieczny dla Polski zbieg zdarzeń”.
Były premier nie pierwszy raz wywołał falę spekulacji o swoim powrocie do polskiej polityki – w 2019 r. mówiło się, że Tusk zamierza budować własny ruch (w kuluarach krążyła nawet robocza nazwa Ruch 4 Czerwca) i ubiegać się o prezydenturę. Plotki się jednak nie potwierdziły – choć spora część działaczy i sympatyków PO do ostatniego momentu wierzyła, że były przewodniczący zdecyduje się zawalczyć o Pałac Prezydencki. Teraz ma być inaczej.
Czytaj też: Gorzka dwudziestka Platformy
Odzyskać siłę przyłożenia
Tusk rzeczywiście wraca, nie rzucał słów na wiatr – udało się nam potwierdzić w trzech niezależnych źródłach z otoczenia byłego premiera. Jak ustaliła „Polityka”, konsolidować szeregi partii i odbudowywać jej pozycję po opozycyjnej stronie mają mu pomagać m.in. jego byli ministrowie