Zakup czterech średniej klasy śmigłowców mógłby zostać uznany za mało istotny na tle całej palety zamówień zbrojeniowych MON, gdyby nie to, że stanowi jednocześnie inaugurację nowego systemu zaopatrywania wojska, w którym wszystkie nitki decyzyjne trzyma w ręku minister Błaszczak. On sam ten system zaprojektował, sam wyznaczać będzie jego priorytety i sam będzie nim sterował, choć częściowo ukryty za fasadowymi instytucjami. Właśnie dziś pokazał, jak się to będzie odbywać.
Czytaj też: Błaszczak gra w żołnierzyki. Wróci obowiązkowy pobór?
Rada nie od parady
Pierwsze urzędowe decyzje, wewnętrzne akty prawne resortu tworzące nową architekturę zamówień dla wojska, Błaszczak podpisał 1 września. Część przepisów wchodzi w życie dopiero od nowego roku, ale natychmiast zaczął obowiązywać ten powołujący nowy ministerialny organ – Radę Modernizacji Technicznej. Tworzy ją pięciu urzędników i wojskowych, mianowanych przez ministra, a także przez niego wyznaczonych na stanowiska, więc w pełni od niego zależnych.
Rada Modernizacji Technicznej po raz pierwszy zebrała się we wtorek w gabinecie ministra, przy skromnym stoliku, dobrze znanym z licznych publikowanych w internecie wpisów ministerstwa i samego Błaszczaka. Z reguły zasiadają przy nim najbliżsi współpracownicy i szefowie departamentów resortu, by łączyć się zdalnie z dowódcami wojska np. w celu omówienia stanu walki z pandemią czy sytuacji na granicy. Tym razem stolik służył uruchomieniu nowego stylu zarządzania zbrojeniami – faktycznie jednoosobowego.
Błaszczak w tym systemie jest nie tylko najwyższym urzędnikiem państwa nadzorującym modernizację wojska, ale również przewodniczącym owej rady, czyli najważniejszą osobą w kolegialnym ciele, bo w przypadku podejmowania uchwał przy równości głosów przeważa zdanie szefa.