„Kolejna prowokacja! We wtorek w nocy (2 listopada o godz. 1:45) polscy żołnierze zauważyli na terytorium RP trzy umundurowane osoby, z bronią długą. Po próbie nawiązania kontaktu przez polski patrol nieznane osoby przeładowały broń, a potem oddaliły się w kierunku Białorusi” – lakoniczny komunikat rzecznika koordynatora specsłużb Stanisława Żaryna, przejmującego czasem rządową komunikację w sprawie kryzysu granicznego, może otwierać kolejny rozdział tej konfrontacji. Przeciwnikami nie są już używani jako broń migranci czy bezbronni, zmaltretowani uchodźcy, a formalnie niezidentyfikowani, ale intuicyjnie świetnie rozpoznani dywersanci.
Kolejna prowokacja! We wtorek w nocy (2 listopada o godz. 1:45) polscy żołnierze zauważyli na terytorium RP trzy umundurowane osoby, z bronią długą.
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) November 3, 2021
Po próbie nawiązania kontaktu przez polski patrol, nieznane osoby przeładowały broń, a potem oddaliły się w kierunku Białorusi.
Czytaj też: Jak Putin przejął Białoruś
„Zielone ludziki” teraz w Polsce?
Czy wobec Polski właśnie zastosowano taktykę „zielonych ludzików”? Czy zza białoruskiej granicy weszli do nas komandosi specnazu, jak w 2014 r. na ukraiński Krym i do Donbasu?