Wypowiedź nr 1. „Nie wiem, co z tym Pegasusem. (...) To się miało dziać w roku 2019, nie byłem wówczas wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, nie mam o tym większego pojęcia”.
Wypowiedź nr 2. „Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach. Jego powstanie i używanie jest wynikiem zmiany technologicznej, rozwoju szyfrowanych komunikatorów, których za pomocą starych systemów monitorujących nie można odczytać. Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia”.
Te dwie wypowiedzi prezesa PiS wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego – pierwsza dla Interii, druga dla „Sieci” braci Karnowskich – dzieli zaledwie 11 dni.
Czytaj też: W sprawie Pegasusa PiS złamał prawo. Oto cztery powody
Kaczyński mówi, bo widzi pożar
W tym czasie pojawiły się nowe informacje na temat stosowania w Polsce przez służby systemu Pegasus. Za nimi zaś poszła cała fala wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy lekceważących, wykpiwających czy wręcz zaprzeczających tym doniesieniom.
Padały one z ust premiera Mateusza Morawieckiego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (czemu ten po wywiadzie Kaczyńskiego dla „Sieci” próbuje zaprzeczać), rzecznika rządu Piotr Müllera, wicerzecznika PiS Radosława Fogiela, szefa klubu PiS i wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego czy wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia, który podpisywał wniosek o przekazaniu pieniędzy na zakup Pegasusa.
Słowa Kaczyńskiego ze względów „procesowych” wypowiedziane są pokrętnie.