Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kajdanki i areszt za ratowanie uchodźców? Witajcie w Polsce

Granica polsko-białoruska Granica polsko-białoruska Marcin Kołodziejczyk / Polityka
Raport europejskiej komisarz praw człowieka Dunji Mijatović jest aktem oskarżenia władz Polski o łamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i podstawowych zasad humanitaryzmu.

Sąd Okręgowy w Białymstoku nie zgodził się na trzymiesięczny areszt, którego prokuratura domagała się dla wolontariuszki działającej w punkcie pomocy humanitarnej Klubu Inteligencji Katolickiej w Gródku. Na areszt wcześniej nie wyraził zgody Sąd Rejonowy w Sokółce, ale prokuratura się odwołała.

Czytaj też: Ustawa o ochronie granicy. PiS zasłania nam oczy i zatyka uszy

Moja wina, nie chciałam dać im umrzeć

Czyn wolontariuszki Weroniki Klemby polegał na tym, że siedziała w samochodzie zaparkowanym przy drodze, poza strefą zakazaną. Prokuratura zarzuca jej pomoc w przemycie ludzi, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Została zatrzymana na 48 godzin na posterunku, przesłuchana w kajdankach, przeszukano jej mieszkanie w Warszawie. „Moim przewinieniem jest to, że nie chciałam pozwolić umrzeć ludziom, którzy przez władze nie są mile widziani w Polsce. Dawanie ludziom w lesie ciepłej zupy – tylko tyle, bo w końcu nic więcej nie mogłam zrobić, ale też aż tyle, bo najwyraźniej czyn ten wystarczył, żeby pozbawić mnie podstawowych praw i godności na dwie doby” – napisała wolontariuszka w oświadczeniu.

Dzień wcześniej Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił inne odwołanie prokuratury – od niewyrażenia zgody przez sąd pierwszej instancji na trzymiesięczny areszt dla czwórki aktywistów Grupy Granica. Za to samo: ratowanie zdrowia i życia uchodźców, co Straż Graniczna i prokuratura usiłują przedstawiać jako przestępstwo. Sąd nie dopatruje się jego znamion, bo organizowanie transportu z pobudek humanitarnych nie pozostaje w związku z pomocą w nielegalnym przekraczaniu granicy.

Reklama