Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezes PiS ruszył w Polskę. Czego tam szuka?

Jarosław Kaczyński na spotkaniu z sympatykami w Sochaczewie 8 czerwca Jarosław Kaczyński na spotkaniu z sympatykami w Sochaczewie 8 czerwca Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Do opinii publicznej przebiły się kompletnie nieśmieszne żarty z osób transpłciowych. Lecz jeśli spojrzymy na całość przekazu Kaczyńskiego z ostatnich dni i tygodni, to jasne się staje, że prezes szuka sobie perfekcyjnego wroga.

Jarosław Kaczyński po odejściu z rządu ma więcej czasu na podróże i zrobił sobie w weekend tour po województwie kujawsko-pomorskim. W sobotę odwiedził Toruń i Włocławek, w niedzielę Grudziądz i Inowrocław. Podobny scenariusz spotkań, podobne sale, podobny przekaz; te dość nużące okoliczności i niemały upał mogły zmęczyć prezesa, który w Inowrocławiu pomylił prezydenta tego miasta Ryszarda Brejzę z posłem Łukaszem Mejzą, a samo miasto z Włocławkiem.

Czytaj też: Pan Błaszczak, wódz naczelny. Zastąpi w rządzie Kaczyńskiego

Władysławozosia i pchnięcie kulą

Dużo ciekawsze było jednak to, co Kaczyński miał do powiedzenia swoim fanom (przeciwnicy byli trzymani na dystans przez policyjne kordony).

Do opinii publicznej przebiły się kompletnie nieśmieszne żarty z osób transpłciowych. „Do pracy przychodzi mężczyzna i mówi: »ja nie jestem Władysław, ja jestem Zosia«. No i według tego, co nam zalecają z Zachodu, wszyscy powinni się temu podporządkować. A dlaczego ja jestem Zosia? No, bo może jutro będę z powrotem Władysławem, ale dzisiaj jestem Zosia” – mówił Kaczyński w Grudziądzu.

Prezes dał się też poznać jako koneser sportu: „Nie może być tak, a tak już w niektórych państwach jest, że np. w zawodach sportowych, niech będzie, że to jest pchnięcie kulą, występują panie, młode kobiety, a obok nich np. może stanąć dwumetrowy facet, 140 kg wagi, raz przyjdzie, jest marny w tym swoim pchaniu kulą, ale mimo wszystko tą kobiecą kulą, prawie dwa razy lżejszą od męskiej, rzuci od razu rekord świata bez najmniejszego kłopotu i już jest zwycięzcą i złotym medalistą. A przecież tak to w tej chwili zaczyna wyglądać”.

Czytaj też: Sukces za sukcesem poganiany kłamstwem

Wrogowie symboliczni i prawdziwi

Dzień wcześniej prezes perorował w tym samym stylu we Włocławku, budząc rechot publiczności. Nie był to więc przypadek, jakiś dziwny strumień świadomości Kaczyńskiego, zwłaszcza że żarty podbudowane były tradycyjnym pisowskim „musimy obronić normalną rodzinę” i równie tradycyjnym pomstowaniem na niezdrowe rewolucyjne i lewackie miazmaty idące do nas z gnijącego Zachodu.

Przypomina się oczywiście początek 2019 r. i inauguracja kampanii do europarlamentu, gdy Kaczyński walczył z „ideologią LGBT”. Zmiana – od LGBT ku osobom transpłciowym – też nie jest, jak sądzę, przypadkowa – Polacy się liberalizują i LGBT nie jest już wystarczająco straszne jak na potrzeby wyborcze PiS; teraz trzeba postraszyć Władysławem, który chce zostać Zosią i wygrywać z kobietami w pchnięciu kulą.

Jeśli zaś spojrzymy na całość przekazu Kaczyńskiego z ostatnich dni i tygodni, to jasne się staje, że prezes szuka sobie perfekcyjnego wroga. Raz może to być Władysławozosia, raz Donald Tusk (który według prezesa szykuje „coś w rodzaju wojny domowej”), a innym razem Niemcy (Niemcy to zawsze poręczny wróg), Unia czy sędziowie (którzy stawiają się ponad prawem i niszczą pielęgnowaną przez PiS praworządność). Jest wśród tych wrogów symbolicznych także wróg prawdziwy – Rosja Putina, która z kolei odpowiada nie tylko za najazd na Ukrainę, lecz także za wszystkie polskie kłopoty z inflacją.

Czytaj też: Mobilizacja według Kaczyńskiego

Pierwszy etap przygotowania do kampanii

Figura wroga jest od lat jedną z ulubionych Kaczyńskiego. Dziś sięga po nią nie tylko po to, by odwrócić uwagę od realnych polskich problemów, i nie tylko po to, by zaszachować opozycję. Cała ta kujawsko-pomorska eskapada prezesa służy najważniejszemu celowi – obudzeniu i pobudzeniu aktywu partyjnego oraz zmobilizowaniu twardych wyborców PiS.

Oni nie tylko mają głosować na partię rządzącą, oni mają czynić to z entuzjazmem i zarazem strachem przed zwycięstwem opozycji, mają zachęcać do tego rodziny i znajomych. Bo tego entuzjazmu ostatnio brakuje, wyparował przez ponad sześć lat rządów. Daje się we znaki zmęczenie: restrykcjami epidemicznymi, piątką dla zwierząt, kłótniami z Solidarną Polską, imposybilizmem. A jak nie ma entuzjazmu w żelaznym elektoracie, to i nie ma mowy o wielkich zwycięstwach.

To nie jest zatem jeszcze kampania wyborcza, to pierwszy etap przygotowań do niej. Na wybory Kaczyński założy pewnie inną maskę.

Czytaj też: Kaczyński zrobił przegląd swoich wojsk. Teraz wyjdzie w pole

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną