Jarosław Kaczyński po odejściu z rządu ma więcej czasu na podróże i zrobił sobie w weekend tour po województwie kujawsko-pomorskim. W sobotę odwiedził Toruń i Włocławek, w niedzielę Grudziądz i Inowrocław. Podobny scenariusz spotkań, podobne sale, podobny przekaz; te dość nużące okoliczności i niemały upał mogły zmęczyć prezesa, który w Inowrocławiu pomylił prezydenta tego miasta Ryszarda Brejzę z posłem Łukaszem Mejzą, a samo miasto z Włocławkiem.
Czytaj też: Pan Błaszczak, wódz naczelny. Zastąpi w rządzie Kaczyńskiego
Władysławozosia i pchnięcie kulą
Dużo ciekawsze było jednak to, co Kaczyński miał do powiedzenia swoim fanom (przeciwnicy byli trzymani na dystans przez policyjne kordony).
Do opinii publicznej przebiły się kompletnie nieśmieszne żarty z osób transpłciowych. „Do pracy przychodzi mężczyzna i mówi: »ja nie jestem Władysław, ja jestem Zosia«. No i według tego, co nam zalecają z Zachodu, wszyscy powinni się temu podporządkować. A dlaczego ja jestem Zosia? No, bo może jutro będę z powrotem Władysławem, ale dzisiaj jestem Zosia” – mówił Kaczyński w Grudziądzu.
Prezes dał się też poznać jako koneser sportu: „Nie może być tak, a tak już w niektórych państwach jest, że np. w zawodach sportowych, niech będzie, że to jest pchnięcie kulą, występują panie, młode kobiety, a obok nich np. może stanąć dwumetrowy facet, 140 kg wagi, raz przyjdzie, jest marny w tym swoim pchaniu kulą, ale mimo wszystko tą kobiecą kulą, prawie dwa razy lżejszą od męskiej, rzuci od razu rekord świata bez najmniejszego kłopotu i już jest zwycięzcą i złotym medalistą.