W Sejmie trwa dyskusja o klęsce ekologicznej w Odrze. W mediach informacje o spadku PKB. Wirtualna Polska publikuje dane o tym, ile zarobili znajomi premiera Morawieckiego, premier Szydło i prezydenta Dudy i działacze PiS – 122 osoby – w giełdowych spółkach z udziałem skarbu państwa. W tych okolicznościach prezes PiS zwołuje konferencję.
Mariusz Janicki: Premier pilnie poszukiwany
Konferencja Kaczyńskiego. Kpina czy unik
Podchodzi do mównicy i na tle biało-czerwonej flagi z całą powagą oświadcza: „Mamy wybory w Rudzie Śląskiej i tam zgłosił się, jako kandydat na prezydenta, poseł Marek Wesoły. Chciałem mu udzielić poparcia w imieniu Prawa i Sprawiedliwości”. Obraca się na pięcie i niespiesznie, dostojnym krokiem opuszcza salę, stoicko ignorując pytania wykrzykiwane przez dziennikarzy.
Co to było? Pierwsze, co się nasuwa, że po prostu kpina. Jarosław Kaczyński, nazywany „prezesem Polski”, postanowił zakpić sobie z dziennikarzy i wyborców. Po co? Żeby pokazać, że może? Możliwe też oczywiście, że konferencja miała być o czym innym, ale z jakichś przyczyn prezes zmienił plany. Po co jednak w takim razie konferencję odbył, zamiast ją odwołać? A może jako „prezes Polski” nie chce być kojarzony z kryzysem gospodarczym czy katastrofą ekologiczną, więc przypomina publiczności, że to nie on rządzi i nie on odpowiada za inflację, skażenie Odry i nepotyzm.
On jest tylko szefem rządzącej partii. Co złego, to Morawiecki, Ziobro, Tusk i w ogóle źli ludzie.