Polska, Europa i NATO odetchnęły z ulgą. To niemal na pewno nie Rosja wystrzeliła rakietę, która spadła na lubelską wieś i w przedziwnie tragiczny sposób zabiła dwie osoby. Choć Ukraina utrzymuje, że ma dowody przeciwne, prezentowane poszlaki i przede wszystkim przyjęte stanowiska polityczne mówią o wypadku, a nie akcie agresji. Jednocześnie podkreślając, że nawet jeśli rzeczywiście był to pocisk wystrzelony przez Ukrainę, to nie ona ponosi winę za skutki zdarzenia – w tym śmierć dwóch Polaków. Ukraina jest na wojnie i ma prawo się bronić, w tym przez strącanie rosyjskich pocisków. A że technika rakietowa czasem zawodzi, wiemy wszyscy. Oczywiście zdarzenie wymaga dogłębnego wyjaśnienia, w którym postawa otwartości i dobra wola strony ukraińskiej będą mieć ogromne znaczenie – ale również zdolności techniczne i analityczne NATO, które powinny dać jasną odpowiedź na pytanie o to, kto, co, gdzie i z jakim skutkiem wystrzelił. Kiedy ta odpowiedź zostanie publicznie podana? To pytanie bardziej natury politycznej. Sytuacja jest niekomfortowa, nikt nie chce eskalować niechęci i złych emocji.
Poza wyjaśnianiem samego incydentu warto prześledzić, co działo się przez tych kilkanaście skrajnie nerwowych godzin w Polsce, a także między Polską a jej sojusznikami. Wszyscy mają chyba poczucie, że znad skraju przepaści, jaką byłaby wisząca w powietrzu jeszcze we wtorek wieczorem wojna NATO–Rosja, wróciliśmy do warunków może nie normalnych – przecież trwa wojna Rosji z Ukrainą i