Kraj

Porządzą razem

Biejat i Zandberg: oni porządzą Razem. Będą mieli problem

I Biejat, i Zandberg dobrze wypadają w telewizji, odnajdują się w bieżących polemikach, z przekonaniem wygłaszają swoje tezy i racje. I Biejat, i Zandberg dobrze wypadają w telewizji, odnajdują się w bieżących polemikach, z przekonaniem wygłaszają swoje tezy i racje. Grzegorz Michałowski / PAP
Cztery lata temu „razemowcy” weszli do Sejmu na wspólnej lewicowej liście. Dzisiaj są w tym samym miejscu: mają wielkie ambicje, ale wciąż brakuje im własnych wyborców. Czy nowa para współprzewodniczących Biejat – Zandberg coś tu zmieni?
Magdalena Biejat zdaje się mieć talent do bycia przedmiotem politycznych sporów.Michał Kość/Forum Magdalena Biejat zdaje się mieć talent do bycia przedmiotem politycznych sporów.

27 listopada tuż przed godziną 14 Magdalena Biejat i Adrian Zandberg stoją przed małą (ale noszącą godne imię Mikołaja Kopernika) salką w warszawskim Pałacu Kultury i próbują nie przyjmować gratulacji. Ich zwycięstwo w wyborach na pierwszych w historii współprzewodniczących partii Razem nie jest jeszcze oficjalnie ogłoszone, ale wiedzą o nim chyba wszyscy na zaczynającej się właśnie konwencji. Partyjne doły trochę narzekają na długość kampanii wyborczej (formalnie jeden dzień) i frekwencję – 26 proc. uprawnionych, czyli 652 osoby.

Z drugiej strony zarówno Biejat, jak i Zandberg potężnie wyprzedzili konkurencję, a ich wybór był w zasadzie usankcjonowaniem istniejącego stanu rzeczy. Warszawska posłanka to najbardziej widoczna polityczka Razem, a Zandberg jest od zawsze faktycznym liderem partii, niezależnie od funkcji, jaką akurat formalnie sprawuje. Podjęta niedawno decyzja o przejściu na model z dwoma współprzewodniczącymi jest efektem długiego i momentami burzliwego procesu. Chodzi głównie o usprawnienie zarządzania przed sezonem wyborczym. Ale razemowcy chcieli też w ten sposób wymusić dodanie kobiety do tria Zandberga, Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia, słusznie uznając, że reprezentowanie koalicji mającej na sztandarach prawa kobiet – przez trzech facetów nie wygląda poważnie.

Droga Zandberga do nowej funkcji była długa; polityką zajmuje się on już dobrze ponad pół życia. – Jeszcze w liceum bardzo kibicowałem Unii Pracy. To była partia profesora Kowalika, Aleksandra Małachowskiego. Solidarnościowa, prospołeczna lewica. W 1997 r. były wybory, ja zaczynałem studia. Niestety, UP wybory przerżnęła i wypadła z parlamentu. Uznałem, że to jest ten moment, w którym trzeba przyjść i pomóc – opowiada.

Wspierał zakończoną fiaskiem (0,22 proc.

Polityka 1/2.2023 (3396) z dnia 27.12.2022; Polityka; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Porządzą razem"
Reklama