Na opozycji odrodził się tradycyjny konflikt – iść do wyborów wspólnie czy na kilku listach? Debatę sprowokowała publikacja sondażu obywatelskiego w „Gazecie Wyborczej”. Jego wyniki miały sugerować, że jedynie zjednoczenie opozycji gwarantuje zwycięstwo nad PiS-em. Jednak o interpretację wyników badania pokłócili się nawet badacze opinii publicznej, nie bez powodów.
Tymczasem w tle owej dyskusji partiom demokratycznej opozycji wyrasta obok PiS-u nowy poważny konkurent. Oto w kilku ostatnich sondażach Konfederacja przekroczyła wynik 10 proc. Uwagę komentatorów zwracają w szczególności sukcesy formacji w grupie młodych mężczyzn. Według badania IPSOS dla Oko.press i Tok FM Konfederacja uzyskuje wynik 4 proc. wśród kobiet i 21 proc. wśród mężczyzn, w tym 37 proc. w grupie mężczyzn w wieku 18–39 lat. W mediach zaczyna nawet wybrzmiewać pytanie: czy opozycja powinna dopuszczać ewentualną koalicję z Konfederacją po wyborach?
Istnieją trzy główne teorie, dlaczego Konfederacja zyskuje nowe głosy. Po pierwsze: w społeczeństwie powoli narasta antyukraiński sentyment, a formacja skrajnej prawicy jako jedyna wyraża go publicznie. Po drugie: wyborcy antysystemowi zaczęli uciekać od Polski 2050 Szymona Hołowni po ogłoszeniu miesiące temu sojuszu z symbolizującym system PSL-em – bo Konfederacja przedstawia się jako siła antysytemowa pod hasłem „PiS, PO – jedno zło”.
Po trzecie: wyborcy wolnorynkowi uciekają od Platformy Obywatelskiej po ogłoszeniu przez Donalda Tuska propozycji nowych programów społecznych, takich jak „kredyt mieszkaniowy 0 proc.