Premier Mateusz Morawiecki jest nader aktywny na Twitterze. Zapewne, jak wielu innych polityków, przy obsłudze konta korzysta z pomocy asystentów, jakkolwiek nie można wykluczyć, że część wpisów jest faktycznie jego autorstwa. Nie jest to bez znaczenia w kontekście poważnej wpadki, która miała miejsce w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej, będącą jednocześnie 83. rocznicą Katynia.
Na koncie premiera pojawił okolicznościowy wpis oparty na porównaniu mordu katyńskiego z katastrofą Tu-154. Nie napisano wprost, że był to zamach, lecz samo posłużenie się paralelą Katyń–Smoleńsk oraz słowa „tragedia smoleńska (...) przypomniała nam także o prawdziwym obliczu Rosji i jej władz” brzmią jak oskarżenie.
Do tego jednakże jesteśmy przyzwyczajeni – Morawiecki wie, że nie było żadnego zamachu, lecz nie przeszkadza mu to posługiwać się insynuacją. Tym, co szczególnie bulwersuje, a jednocześnie zdumiewa we wpisie Morawieckiego, jest zilustrowanie go dwoma zdjęciami. Na jednym, czarno-białym, widać ponad sto ciał ekshumowanych ofiar Katynia, a na drugim, kolorowym, fragment tupolewa oraz duży fragment korpusu jednej z ofiar.
Morawiecki szokuje
Aby zorientować się, jak makabryczne zdjęcie zamieścił Morawiecki, trzeba je sobie powiększyć. Czytelnicy nie omieszkali tego uczynić. W jednej chwili wybucha skandal, a internet zawrzał od komentarzy. Czy to możliwe, aby premier naruszył twardy moralno-obyczajowy zakaz pokazywania zwłok? Skoro pokazał straszne zdjęcie z Katynia, to może to drugie, ze Smoleńska, zamieścił równie świadomie?
Zdjęcie katyńskie jest o tyle jeszcze do zaakceptowania, że martwe ciała są tam uwidocznione w takiej ilości, że właściwie nie widać żadnych szczegółów, nawet po powiększeniu.