Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Morawiecki zalicza wpadkę w sprawie Smoleńska. Odrażający danse macabre

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Nawiązując do patetycznej retoryki premiera Morawieckiego, powiem, że historia sprawiedliwie oceni tych, którzy od 13 lat tańczą na grobach ofiar katastrofy smoleńskiej odrażający danse macabre.

Premier Mateusz Morawiecki jest nader aktywny na Twitterze. Zapewne, jak wielu innych polityków, przy obsłudze konta korzysta z pomocy asystentów, jakkolwiek nie można wykluczyć, że część wpisów jest faktycznie jego autorstwa. Nie jest to bez znaczenia w kontekście poważnej wpadki, która miała miejsce w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej, będącą jednocześnie 83. rocznicą Katynia.

Na koncie premiera pojawił okolicznościowy wpis oparty na porównaniu mordu katyńskiego z katastrofą Tu-154. Nie napisano wprost, że był to zamach, lecz samo posłużenie się paralelą Katyń–Smoleńsk oraz słowa „tragedia smoleńska (...) przypomniała nam także o prawdziwym obliczu Rosji i jej władz” brzmią jak oskarżenie.

Do tego jednakże jesteśmy przyzwyczajeni – Morawiecki wie, że nie było żadnego zamachu, lecz nie przeszkadza mu to posługiwać się insynuacją. Tym, co szczególnie bulwersuje, a jednocześnie zdumiewa we wpisie Morawieckiego, jest zilustrowanie go dwoma zdjęciami. Na jednym, czarno-białym, widać ponad sto ciał ekshumowanych ofiar Katynia, a na drugim, kolorowym, fragment tupolewa oraz duży fragment korpusu jednej z ofiar.

Morawiecki szokuje

Aby zorientować się, jak makabryczne zdjęcie zamieścił Morawiecki, trzeba je sobie powiększyć. Czytelnicy nie omieszkali tego uczynić. W jednej chwili wybucha skandal, a internet zawrzał od komentarzy. Czy to możliwe, aby premier naruszył twardy moralno-obyczajowy zakaz pokazywania zwłok? Skoro pokazał straszne zdjęcie z Katynia, to może to drugie, ze Smoleńska, zamieścił równie świadomie?

Zdjęcie katyńskie jest o tyle jeszcze do zaakceptowania, że martwe ciała są tam uwidocznione w takiej ilości, że właściwie nie widać żadnych szczegółów, nawet po powiększeniu.

Reklama