Po 20 latach od decyzji o zakupie F-16 polscy piloci wojskowi już widzą na horyzoncie nowe maszyny. Wraz z samolotami nadchodzi w lotnictwie zmiana generacyjna, jakościowa i ilościowa.
Czytaj też: Czy tureckie F-35 ostatecznie trafią do Polski?
F-35 + F-16 + FA-50
Migi odlatują na wschód – nie wszystkie i nie od razu, ale nieuchronnie. Pożegnanie z tymi pięknymi samolotami jest symbolem większej zmiany, dokończenia i pogłębienia procesu przejścia lotnictwa na zachodnią technikę, taktykę i procedury. Nie polega to wyłącznie na „przesiadce” z jednych maszyn do innych. Skutki wprowadzenia do Polski systemu F-16 – decyzjami z 2003 r. o zakupie 48 samolotów, dostosowaniu do nich baz lotniczych, wyszkoleniu pilotów instruktorów oraz obsług naziemnych – wykraczały dalece poza same siły powietrzne. Były bramą, przez którą całe wojsko weszło na nowy poziom interoperacyjności, integracji, edukacji i zbierania doświadczeń w NATO. Takich wysp „Zachodu” było jeszcze kilka: używane fregaty z USA czy okręty podwodne z Norwegii (a raczej z Niemiec); w wojskach lądowych nowy typ wielozadaniowej opancerzonej platformy kołowej i pocisk przeciwpancerny o niebywałej precyzji i skuteczności. Z czasem nowoczesności przybywało, ostatnio najwięcej w obronie powietrznej, rozpoznaniu, artylerii i wojskach pancernych. Ale te lotnicze pozostały awangardą.
Niemal jednocześnie pojawią się niedługo dwie, związane z wejściem do służby samolotów nowych i nowoczesnych, choć reprezentujących różne nisze zdolnościowe. Wyspa F-16 zyska podparcie od dołu na ławicy koreańskich FA-50, ale wyrośnie też na niej szczyt w postaci F-35.