Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Rosyjski pocisk manewrujący spadł pod Bydgoszczą? Władza znów reaguje źle

Niezidentyfikowany obiekt wojskowy w okolicach Bydgoszczy, 27 kwietnia 2023 r. Niezidentyfikowany obiekt wojskowy w okolicach Bydgoszczy, 27 kwietnia 2023 r. Kacper Pempel / Forum
Polska z opóźnieniem odkrywa i sprawdza, czy na nasze terytorium wleciał i spoczął rosyjski pocisk manewrujący. Taki sam, jaki jest używany do bombardowania Ukrainy. Choć nie wygląda to na celowy atak zbrojny, nie można udawać, że nic się nie stało. Spóźnione tłumaczenia nie bardzo pomogą. Rząd po raz kolejny poległ w komunikacji. Odkrycie na polu było przypadkowe, bez udziału władz.

Przy majowej grillowanej karkówce jednym z tematów relacji, artykułów i wpisów był wbity w orną ziemię szary cygarowaty kształt, bardzo przypominający uzbrojenie. Niektórzy już w piątek po południu usłyszeli, jak ważny generał coś mówi o rosyjskiej aktywności w powietrzu i jakimś zdarzeniu, z którym znalezisko spod Bydgoszczy może się rzekomo wiązać. Ezopowy styl dowódcy operacyjnego gen. broni Tomasza Piotrowskiego, odpowiedzialnego m.in. za dozór i ochronę polskiej przestrzeni powietrznej w czasie pokoju, mógł być świadomą strategią w sytuacji na tyle poważnej, że coś powiedzieć było trzeba, ale najlepiej tak, by nie bardzo było wiadomo, o co chodzi. Odnosząc się do tematu na przedwyborczym spotkaniu kilka godzin po generale, a później w majówkową sobotę, premier Mateusz Morawiecki miał już podkładkę i odwoływał się do zagmatwanego oświadczenia Piotrowskiego, wystawionego na pierwszą linię kryzysowego frontu komunikacyjnego.

Szef rządu zapewniał oczywiście, bo inaczej nie mógł, że służby państwowe nad sytuacją panują i wszystko wyjaśnią, że Polacy mogą czuć się bezpieczni i najważniejsze jest to, że nikomu nic się nie stało. Premier oświadczył, iż polecił ministrowi obrony osobisty nadzór nad przebiegiem dochodzenia i wyjaśnieniem incydentu. Prawnego sensu to nie ma, bo minister obrony nie może nadzorować śledztwa prokuratorskiego, które wszczęto na poziomie prokuratury okręgowej w Gdańsku. Ale wezwanie Mariusza Błaszczaka do tablicy może być sygnałem, że Morawieckiemu i, szerzej, PiS-owi znalezisko spod Bydgoszczy bardzo przeszkadza, a do tej pory nieskazitelny szef MON jest odpowiedzialny za ten kłopot i musi się z niego wytłumaczyć.

Mimo wezwania minister nie zabrał od kilku dni głosu na temat zdarzenia, co jest pewnego rodzaju normą. Błaszczak nie lubi być kojarzony z sytuacjami trudnymi, szkodzącymi jego wizerunkowi, i nie umie się w nich znaleźć, dlatego wystawia na ostrzał wojskowych.

Reklama