Rosyjski pocisk Ch-55 pod Bydgoszczą. Wojna na górze trwa, wojskowy marsz PiS się potknął
Polityczno-wojskowy spór wokół przedostania się do Polski rosyjskiego pocisku manewrującego, który nadleciał w grudniu, a odnaleziony został przypadkiem w kwietniu, właśnie wszedł na wyższy poziom. Tempo wydarzeń, do tej pory odmierzane dniami, w których padały kolejne wypowiedzi tworzące obraz niekompetencji, chaosu i wzajemnych oskarżeń, przyspieszyło. Po kilku bezprecedensowych zdarzeniach kilka nowych nastąpiło w odstępie paru godzin w piątek.
Bezpośrednio zabrał głos „główny oskarżony”, pośrednio „główny oskarżyciel”, a przez instytucję podległą – potencjalny arbiter i decydent, od którego los „oskarżonego” najbardziej zależy. Problem natury wojskowo-strategicznej przeistoczył się już w polityczną gmatwaninę. Warto prześledzić jej etapy, nawet jeśli nie pozwala to rozsupłać wszystkich jej węzłów. Od tego wciąż jesteśmy daleko – ostatnie godziny przyniosły utwardzenie stanowisk walczących stron, ale jednocześnie spiętrzyły niejasności.
Czytaj też: Incydent w Przewodowie i co dalej? Cztery bolesne lekcje dla PiS
Apel generała
Oskarżany o sprzeniewierzenie się zasadom służby, oszukanie ministra obrony i zatajenie informacji w oficjalnym dokumencie generał broni Tomasz Piotrowski wydał apel. Odwołuje się w nim do wartości nadrzędnych: demokracji, sprawiedliwości, solidarności i jedności narodowej w obliczu zagrożenia ze Wschodu. Nie odnosi się do zarzutów stawianych przez szefa MON