Duda coś kręci z nowelizacją „lex Tusk”. Nie tyle ucieka do przodu, ile rejteruje w tylny skos
Jakieś trzy lata temu p. Duda rapował: „Nie pytają cię o imię, walczą z ostrym cieniem mgły”, i wyjaśnił, że miał na myśli pracowników służby zdrowia. W związku z tzw. lex Tusk pozwolę sobie tak sparafrazować ówczesną wypowiedź Głównego Lokatora Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie: „Mówiąc wprost, chociaż jestem bezpartyjny i całkowicie niezależny od rządzącej partii, mam na myśli wszystkich z mojego środowiska politycznego, zwłaszcza posłów, którzy nie zamierzają pytać o imię tych, którzy realizowali wpływy rosyjskie w Polsce, ale ich demaskują. Gdzieś w głębi duszy miałem na myśli człowieka, który swego czasu wygłosił mowę »Do przyjaciół Rosjan« i w ten sposób ujawnił wrogów państwa u nas. Słusznie wyraził nadzieję, że podpiszę ustawę o powołaniu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich w latach 2007–2022. Tak też uczyniłem zgodnie ze swoim sumieniem, a potem zaproponowałem jej nowelizację”.
To nie prezydent, to ideologia
Do tego, że p. Duda nie musi pytać o imiona orędowników wpływów rosyjskich w Polsce, wrócę za chwilę, a na razie zwrócę uwagę na dwa fakty z dobrozmiennej łączki politycznej. Po pierwsze, towarzystwo starannie dobrane przez apolitycznego p. Dudę i działające pod wodzą mgr Przyłębskiej, eufemistycznie zwane Trybunałem Konstytucyjnym, wprawdzie zebrało się w sprawie ułaskawienia p. Kamińskiego i p. Wąsika, ale