Joachim Brudziński za Tomasza Porębę szefem sztabu PiS. Jakie były kulisy tej zmiany?
Brudziński za Porębę szefem sztabu PiS. Jakie były kulisy tej zmiany?
W piątkowy wieczór przed godz. 21 rzecznik PiS Rafał Bochenek opublikował na Twitterze zdjęcie z roześmianym Jarosławem Kaczyńskim. Razem z sekretarzem generalnym Krzysztofem Sobolewskim i najbliższym współpracownikiem prezesa Michałem Moskalem zrobili sobie, pod krawatami i w białych koszulach, wieczór piłkarski. Kiedy oni zagrzewali reprezentację Polski do boju, Tomasz Poręba już wiedział, że rezygnuje z kierowania sztabem wyborczym PiS. Tuż przed północą ogłosił to na Twitterze. W partii zaskoczenie i popłoch.
„Po głębokim namyśle, kierując się dobrem obozu, złożyłem wczoraj na ręce PJK (Jarosława Kaczyńskiego – red.) dymisję z funkcji szefa sztabu PiS. Mimo że nie została przyjęta, pozostaje ona dla mnie decyzją ostateczną” – napisał europoseł. I dodał: „Dziś na tym stanowisku potrzebny jest ktoś z nową emocją i energią. Za którym stanie się murem”.
Po głębokim namyśle, kierując się dobrem obozu, złożyłem wczoraj na ręce PJK dymisję z funkcji szefa sztabu PiS. Mimo, że nie została przyjęta, pozostaje ona dla mnie decyzją ostateczną.Dziś na tym stanowisku potrzebny jest ktoś z nową emocją i energią. Za którym stanie się murem
— Tomasz Poręba (@TomaszPoreba) June 16, 2023
Czytaj też: Dziwna seria porażek, obietnice nie działają. Co się stało, że się zacięło?
Wojenka wokół sztabu PiS
Kiedy rozmawiałam z Tomaszem Porębą dokładnie trzy tygodnie przed tą tweeterową rezygnacją, był pełen zapału. Mówił: – Zrobię wszystko, aby doprowadzić do tego, by PiS trzeci raz z rzędu wygrał wybory. Bardzo ekscytowało go to wyzwanie, mówił, że to może być „historyczne zwycięstwo, pierwsze takie w historii po 1989 r.”, gdy partia wygrywa trzeci raz z rzędu wybory parlamentarne. – To tak jakby w piłce nożnej wygrać Ligę Mistrzów – dodał.
Zdawał sobie sprawę z zagrożeń. Dowodził sztabem w wygranych dla PiS wyborach samorządowych w 2018 i rok później do Parlamentu Europejskiego. Ale w 2011, kiedy Kaczyński mianował go szefem kampanii parlamentarnej, była przegrana. – Wówczas byliśmy podzieleni, Solidarna Polska już była jedną nogą poza PiS, powstała PJN. Dlatego dziś tak zależy nam na jedności, bo tylko wtedy wygrywamy, i jako szef sztabu robię wszystko, aby ukrócić te medialne wojenki podjazdowe – opowiadał niedawno „Polityce”. Nie wyszło.
Wojenka wokół sztabu PiS na partyjnym zapleczu trwała od miesięcy. Pod koniec maja Poręba, też na Twitterze, zwracał się do dziennikarza Onetu: „Proszę wyjść poza spin frustratów i poznać fakty: Programowy Ul miał ponad 100 mln wyświetleń, PiS jest też na 1. miejscu wśród partii w internecie. Jest wiele do poprawy, ale bez jaj”. Poszło o tekst z sensacyjnym tytułem „Poważne kłopoty z wyborczą machiną PiS. Partia Kaczyńskiego może przez to przegrać wybory”. Wiadomo, że tak naprawdę Poręba pisał tego tweeta do „frustratów” z kancelarii Mateusza Morawieckiego.
To nieformalni doradcy premiera: Mariusz Chłopik i Marcin Mastalerek. Ten ostatni wciąż podobno czuje urazę do prezesa PiS za to, że w 2015 r. wyciął go z list wyborczych. Do tego grona zalicza się też szefa Centrum Informacyjnego Rządu Tomasza Matynię i rzecznika rządu Piotra Müllera. Żadnego z nich do sztabu PiS nie wpuszczono.
Przez ostatnie dni w partii było bardzo nerwowo, a Poręba był mocno krytykowany za brak świeżych pomysłów na kampanię. „Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że kampanią z 2015 r. nie wygramy wyborów w 2023 r.” – mówił w Polsat News Adam Bielan, szef koalicyjnej partii Porozumienie. W przeszłości Bielan zarządzał kampaniami PiS.
„Panie prezesie, źle idzie, ale są jeszcze cztery miesiące. Spokojnie, możecie wszystko zaplanować, przeprowadzić. Potrzeba dużo wiary w sukces, prostego planu i nie przejmować się. Ale najważniejsze, niech pan sobie nie daje wmówić, że wszystko jest w porządku. To mówiłem ja” – podkreślał z kolei Mastalerek, były rzecznik PiS i doradca Andrzeja Dudy. W wywiadzie dla Polsat News oceniał, że PiS przespał marsz 4 czerwca i w żaden sposób na niego nie odpowiedział.
Porębie puściły nerwy i już bardzo wprost na TT odpowiedział: „Spece od PR: Adam Bielan, autor przegranej kampanii z 2007 r., opuszczający PiS po katastrofie smoleńskiej, twarz ciągnących w dół niejasności wokół NCBiR, oraz »tu jestem, tu jestem« Marcin Mastalerek, na aucie ostatnich wygranych kampanii PiS. Niezłe kombo”.
Czytaj też: Wojenka na zapleczu sztabu PiS. Kim jest Tomasz Poręba?
Teraz Brudziński
Zdawał sobie sprawę, że komuś bardzo zależy na przejęciu kontroli nad sztabem, że środowisko premiera przy wsparciu Mastalerka i Bielana nie odpuści. Jak pisał w „Polityce” Wojciech Szacki, na tym tle doszło nawet do scysji na jednym z posiedzeń ścisłego kierownictwa PiS. Gdy premier skrytykował kampanię, ostro odpowiedział mu Kaczyński. Poręba stanowczo dementował, że są jakieś dwa sztaby. Powtarzał, że jest jeden, który spotyka się na Nowogrodzkiej, powołany decyzją Komitetu Politycznego PiS, którego ma zaszczyt być szefem.
Wiadomo, że dwa, trzy razy w tygodniu w centrali partii spotykali się pod jego kierownictwem szef struktur terenowych poseł Krzysztof Sobolewski oraz jego zastępca Piotr Milowański, socjolog i ekspert od badań Piotr Agatowski, Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych, bliski współpracownik Jacka Sasina, i kontrowersyjny duet marketingowych speców, od lat związany z partią (Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, nazywani Plakwiczami), który odpowiadał za słynną kampanię szkalującą sędziów, a ostatnio dał zielone światło na haniebny spot przed marszem 4 czerwca, w którym wykorzystano ujęcia byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
– To najmniejszy sztab w historii. Zależy mi, aby był szczelny, sprawczy i jak najdalszy od wewnętrznych rozgrywek. Bardzo dobrze się nam pracuje – zapewniał jeszcze trzy tygodnie temu „Politykę” Poręba. Ale w ostatnim tygodniu i w tym ścisłym sztabie coś pękło. Jarosław Kaczyński uznał, że sprawy nie idą w dobrym kierunku. Widział, że rywalizacja dwóch ośrodków – z Nowogrodzkiej i kancelarii premiera – mających ambicję decydować o kierunku kampanii, bardzo zagraża zwycięstwu. – Nastroje prezesa dobrze wyczuwają Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, bo znają Kaczyńskiego od lat. W ciągu ostatnich kilku dni zaczęli dużo mówić o pogodzeniu się z ekipą Morawieckiego, choć wcześniej twierdzili, że „trzeba z nimi na ostro” – opowiada nasz rozmówca. Jak dodaje, dwójce speców od kampanii PiS bardzo zależy, żeby nie wypaść za burtę, bo zawodowo życia poza partią Kaczyńskiego nie mają. Podobno zaczęli przekonywać Porębę do wielkiej zgody, bo wiedzieli już, że Kaczyńskiemu na tym zależy i czas zacząć współpracować z otoczeniem premiera, żeby utrzymać się w sztabie. – Tomek jest od Plakwicz i Matczuka bardziej niezależny, wsiąknął w brukselskie życie, nie ma już takiego parcia na pieniądze jak oni. Trudno mu było sobie wyobrazić nowe otwarcie w relacjach z tymi, którzy do tej pory publicznie tak jechali po sztabie – twierdzi nasz informator.
Trudno też sobie wyobrazić, jak teraz będzie funkcjonował sztab i co z kampanią PiS. Poręba napisał na TT, że jego dymisja nie została przyjęta, ale i tak to dla niego decyzja ostateczna. 24 czerwca zaplanowana jest wielka konwencja PiS w Łodzi. Miała uciszyć wewnętrzne spory, pokazać jedność i przywrócić wiarę w zwycięstwo. Tydzień to jednak za krótko, żeby posprzątać te kampanijne ruiny.
Zaraz po rezygnacji Poręby trwały nerwowe poszukiwania następcy. W poniedziałek rano już było wiadomo, że wróci europoseł Joachim Brudziński, który ma całkiem dobre relacje z otoczeniem premiera, i pokieruje teraz kampanią partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak jednak twierdzili nasi rozmówcy z PiS, on rozsmakował się w zagranicznym życiu i woli wygodną pozycję recenzenta poczynań partyjnych kolegów. Z takim podejściem może być trudno mobilizować innych do walki.