Znikające sufity, przebite bańki
Znikające sufity, przebite bańki. Dlaczego sondaże niczego nie przesądzają
Historia – także w ciągu ledwie 30 lat demokratycznej Polski – wielokrotnie przypominała nam, że przedwczesne odsyłanie polityków do lamusa lub – odwrotnie – uznawanie kogoś za wyborczego pewniaka może się skończyć kompromitacją. A mimo to wciąż wracamy do utartych schematów rozmowy o polityce, które niezmiennie wodzą nas na manowce. Podczas bieżącej kampanii sytuacja się powtarza.
Zacznijmy od sufitu. Po wielkim marszu 4 czerwca słyszymy, że Koalicja Obywatelska nie tylko zyskała kilka punktów procentowych i zbliżyła się do PiS – a w jednym z badań wysunęła się nawet na pierwsze miejsce – ale przede wszystkim przekroczyła magiczną granicę 30 proc. poparcia. Czy jednak ta granica naprawdę tam była? Przecież partia pod przewodnictwem Donalda Tuska wielokrotnie w swojej historii notowała poparcie na wyższym poziomie. Dlaczego nagle ta trójka z przodu miałaby stanowić barierę nie do przekroczenia? A – przypomnę – nie tak dawno dało się słyszeć głosy, że sufit poparcia KO zawieszony jest jeszcze niżej – na poziomie 25 proc.
Posłużenie się pojęciem sufitu sugeruje istnienie jakiejś nieprzekraczalnej bariery, której dany polityk czy partia nie może sforsować. W rzeczywistości jednak osoba posługująca się tym terminem przekazuje nam jedynie to, co widzi w sondażach. Partia „A” ma przez dłuższy czas poparcie na poziomie 19 proc.? To oznacza, że ma „sufit zawieszony na poziomie 20 proc.”. Chwilę potem partia „A” notuje 23 proc. poparcia? Słyszymy, że poprzedni sufit przebiła, a teraz uderza w ten zawieszony na poziomie 25 proc. To po prostu wyjaśnienie post factum, na nic innego nie ma żadnych dowodów.
Fantastyczne sukcesy, spektakularne porażki
Interpretacja zjawisk politycznych, jak wszelkich faktów społecznych, jest zawsze zapośredniczona przez społeczne emocje, kontekst, w jakim się pojawiają.