W sondażach, podobnie jak ogólnie w polskiej polityce, podobno nie ma już czegoś takiego jak sezon ogórkowy. Kiedyś mówiło się, że sondaże w sierpniu nie mają sensu, ponieważ bogatsi – i, jak zakładano, bardziej liberalni – wyborcy będą za granicą lub w swoich letnich domach, poza zasięgiem ankietera. W rezultacie poparcie dla partii preferowanych przez zamożniejszych Polaków byłoby w badaniach niedoreprezentowane.
Efekt wakacji coraz mniejszy
Wraz z rozwojem sondaży internetowych, wykorzystaniem smartfonów i tabletów i wzrostem odsetka Polaków spędzających urlop z dala od miejsca zamieszkania efekt sezonu wakacyjnego ma mniejsze znaczenie dla uczestnictwa w badaniach. I, jak pokazują sierpniowe badania, mniejszy wpływ na poziom poparcia. Obraz Jana i Janiny Kowalskich wystukujących odpowiedzi na ankietę z leżaka jest, jak mi powiedziano, bardziej prawdopodobny, niż się wydaje.
Z jednej strony PiS odnotował niewielki wzrost poparcia od początku lipca, rosnąc z 35 do 37 proc., choć z pewnymi wahaniami. W tym okresie nie odnotowano odpowiedniego spadku poparcia dla KO, które nadal utrzymuje się na poziomie 32 proc. Wydaje się, że od początku lipca Trzecia Droga zdołała powstrzymać spadek notowań, którego doświadczała od czasu, gdy PSL i Polska 2050 ogłosiły współpracę na początku maja. Jednak z wynikiem na poziomie 9 proc. pozostaje niebezpiecznie blisko progu 8 proc.