Gra pod górkę
Jak PiS oszukuje w wyborach. Podpórki, które podsunęła sobie partia Kaczyńskiego
Nierównowaga stale się pogłębia. Październikowe wybory będą jeszcze bardziej niesprawiedliwe od poprzednich. Taka jest bowiem logika tych rządów. Sprawowana władza uzależnia, rozzuchwala, coraz mocniej deprawuje. A zarazem stawka rośnie, gdyż za wszystkie łamane reguły przyjdzie zapewne w przyszłości zapłacić. Toteż należy uczynić wszystko, żeby do tego nie doszło, co z kolei skłania do łamania kolejnych reguł. Tak właśnie wygląda wcielona w życie doktryna „imposybilizmu”, którą Kaczyński ogłosił już niemal dwie dekady temu. Zaczęło się od pretensji, że władza w liberalnym państwie niewiele może, kończy zaś na tym, że może absolutnie wszystko.
Kaczyński, Prezes Słońce
Państwo to ja – mógłby dziś zatem powtórzyć za Ludwikiem XIV współczesny Prezes Słońce. W absolutyzmie populistycznym Jarosława Kaczyńskiego władza już nie pochodzi jednak od Boga, tylko od zmanipulowanego propagandą suwerena. I żeby było jeszcze przewrotniej, suweren sam opłaca ową manipulację z pieniędzy publicznych. Tresowany od ośmiu lat, że ma odczuwać wdzięczność wobec sprawującego władzę łaskawego pana z Nowogrodzkiej, słabo już rozumie, jak działa mechanizm redystrybucji zasobów w państwie, na czym polega umowa społeczna, wreszcie – jak powinna wyglądać relacja państwo–obywatel. Zamiast tego staje oszołomiony wobec partiopaństwa, które rozdaje mu prezenty, bezwstydnie się tym chwaląc. I tak powstaje mechanizm błędnego koła, w którym już dawno rozmyła się kategoria dobra wspólnego, gdyż każdy zasób podlega logice politycznie celowanej transakcji.
Jednak skuteczność tej metody coraz wyraźniej słabnie, co nie oznacza bynajmniej odwrotu od niej. Po dwóch kadencjach PiS najwyraźniej nie ma już jednak innego pomysłu na siebie i jest w stanie jedynie adaptować sprawdzone formuły.