Donald Tusk ogłosił, że w Świętokrzyskiem, gdzie kandyduje Jarosław Kaczyński, z list KO wystartuje Roman Giertych. I co? I Prokuratura Regionalna w Lublinie zadeklarowała, że dostanie on nowe zarzuty w toczącym się przeciw niemu od lat, umorzonym i na nowo wszczętym postępowaniu o spowodowanie strat spółki deweloperskiej Polnord. Sprawę opisała lokalna „Gazeta Wyborcza”.
Czytaj także: Giertych kontra Kaczyński, starcie po latach. Jakie są zyski i ryzyka decyzji Tuska
Zastopować Giertycha dla spokoju prezesa
Wygląda to tak, jakby prezes PiS przestraszył się konfrontacji ze swoim byłym wicepremierem i chciał go odstraszyć od przyjazdu do Polski. Giertych bowiem, obawiając się aresztowania, od trzech lat mieszka we Włoszech. Wprawdzie sądy obu instancji odrzuciły wniosek prokuratury o wydanie za nim europejskiego nakazu aresztowania (stwierdziły, że zarzuty nie są w najmniejszym stopniu uprawdopodobnione), ale skoro są nowe zarzuty – będzie pewnie nowy wniosek.
Gdyby Giertychowi wpadło do głowy, by osobiście, w Polsce, stanąć do pojedynku z szefem PiS, groźba trafienia do aresztu ma mu taki plan wyperswadować. Prezes Kaczyński najwyraźniej woli nie ryzykować, bo retorycznie z Giertychem – bądź co bądź adwokatem – nie ma większych szans. Prokuratura wychodzi naprzeciw i odstrasza rywala.
Z woli prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry sprawą nie zajmuje się właściwa miejscowo prokuratura warszawska, tylko właśnie regionalna w Lublinie, gdzie szefem jest prokurator Jerzy Ziarkiewicz, o którym w prokuraturze mówi się, że jest człowiekiem Ziobry.