PiS to rokosz
PiS to rokosz, ten konflikt się nie skończył. Co będzie dalej? Pytamy prof. Andrzeja Friszke
ŁUKASZ LIPIŃSKI: – Co się zdarzyło 15 października? Trzy czwarte Polaków poszło do urn i odsunęło PiS od władzy. Czy możemy tu szukać analogii historycznych?
ANDRZEJ FRISZKE: – Musimy cofnąć się do 1989 r., kiedy decydowaliśmy, czy zachowamy system, w którym żyliśmy i negatywnie go ocenialiśmy, czy wybieramy nadzieję na zbudowanie systemu demokratycznego. Dziś jest podobnie: te wybory były jednocześnie „za” i „przeciw” – za demokracją i przeciwko autorytarnemu systemowi, jego językowi, ideologii. Pewnie powstaną książki o tym, czym był ten system pisowski – a raczej wciąż jest, nie mówmy „hop”.
Liczba ludzi, która poszła na wybory, jest szokująco wysoka i tego trudno się było spodziewać. Ta masa ludzi chciała dać sobie i nam wszystkim szansę wpływu. Szczególnie przesądził o tym duży udział młodych, którzy głosowali za swoim życiem oraz przeciwko systemowi, który jest opresyjny, bez wolności jednostki, opiera się na kontroli państwa i ideologii nad naszym życiem, no i jest antyeuropejski. De facto to były wybory, czy chcemy być państwem europejskim, czy nie wiadomo czym, autorytarnym krajem budowanym w imię abstrakcyjnie rozumianej „suwerenności”, pojmowanej jako nieliczenie się z ogólnie uznanymi normami.
Dlaczego Polacy, a przynajmniej część, zbuntowali się właśnie teraz?
PiS nadal ma wysokie poparcie. Wybory zostały przesądzone przede wszystkim przez zaangażowanie wielu ludzi, którzy do tej pory zapewne do urn nie chodzili. Ale to oznacza, że ten konflikt się nie skończył.
Od stuleci mamy zwolenników czerpania wzorów z Zachodu i tych, którzy uważają, że my wiemy wszystko najlepiej. Raz wygrywają jedni, raz drudzy.
Tak jest, choć historycznie to nieco bardziej skomplikowane.