Powrót do przyszłości
Stary PiS kontra nowa większość. Co czeka rząd Tuska? „To nie jest czas dla miłych chłopców”
Gabinet Donalda Tuska jeszcze nie został zaprzysiężony, a już musi mierzyć się z pierwszym poważnym kryzysem wizerunkowym. Kwestia aborcji wpisana do umowy koalicyjnej w bardzo zachowawczej formie – bo tylko taka była do przełknięcia dla konserwatywnej części prodemokratycznej koalicji, czyli Trzeciej Drogi – wywołała falę krytyki. Ruszyły środowiska lewicowe i feministyczne, nie zostawiając suchej nitki na przyszłym rządzie. Wśród komentarzy pojawiały się nawet nawołania do… dymisji (dla formalności: wciąż rządzi Morawiecki i PiS), a kuriozalność sytuacji oddaje fakt, że instagramowy wpis jednej z organizacji walczących o legalną aborcję „zalajkowała” Kaja Godek. Najwyraźniej spodobał jej się atak feministek, które cytowały fragment umowy koalicyjnej dotyczący kobiet (w tym także zapisy związane m.in. z opieką okołoporodową i in vitro) i komentowały: „Co nam tym mówią? Macie rodzić! (…) Mamy co mamy: beton… Ch*j, dupa i kamieni kupa. Idziemy szukać młotów do betonu. Znajdziemy”. Według aktywistek prochoice: „Tusk wpisał do umowy koalicyjnej zakaz aborcji z 1993!”. Ich oburzenie szybko podchwycili internauci. I się zaczęło.
Dostało się przede wszystkim KO (bo „oszukała”, „podkradła wyborców lewicy”), ale i PSL (bo konserwatywny i „kościółkowy”), a nawet Włodzimierzowi Czarzastemu (bo się nie postawił). Mimo że zarówno KO, jak i Lewica opowiadają się za legalną aborcją do 12. tygodnia ciąży, a hamulcowymi są tu Polska 2050 i ludowcy. Trzecia Droga chce powrotu do sytuacji sprzed wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej oraz referendum. Nigdy zresztą tego nie ukrywała, a mimo to zdobyła ponad 3 mln głosów i 65 sejmowych mandatów. Zapis w umowie koalicyjnej ograniczający się do zapowiedzi unieważnienia wyroku TK z 2020 r.