Trochę Razem, trochę osobno
Dlaczego Razem robi polityczny szpagat: trochę w opozycji, trochę w koalicji
W nocy z 9 na 10 listopada, tuż przed podpisaniem nowej umowy koalicyjnej, Rada Krajowa partii Razem podjęła decyzję o niewchodzeniu do rządu Donalda Tuska. Jednocześnie siedmioro posłów i posłanek Razem ma poprzeć rząd w głosowaniu o wotum zaufania oraz wejść do koalicyjnego klubu sejmowego Lewicy, który będzie jednym z parlamentarnych stronnictw popierających gabinet. W ramach podziału stanowisk wśród nowej większości Magdalena Biejat objęła funkcję wicemarszałkini Senatu. Na początku nowej kadencji, swojej drugiej w parlamencie, Razem ustawiło się więc w politycznym szpagacie.
Między pożyczonymi a bazą
Pozycja partii, która nie chce brać odpowiedzialności za rząd, ale go popiera i wchodzi do klubu, który będzie co do zasady głosował wspólnie z rządem, nie jest szczególnie intuicyjna i może budzić zamieszanie wśród wyborców i komentatorów.
Trudno znaleźć dla niej precedens w innych systemach demokratycznych. Owszem, zdarza się, że partia udziela rządowi wotum zaufania, ale do niego nie wchodzi, popierając w głosowaniach tylko określone projekty albo godząc się na poparcie dla innych za konkretne ustępstwa. Takie partie tworzą jednak na ogół samodzielny klub, a nie zasiadają w jednym z partią wchodzącą w skład rządu. Osoba z parlamentarnej reprezentacji Razem na pytanie, czy partia jest częścią koalicji, odpowiada: nie. Jednocześnie nie chce też zadeklarować, by Razem było opozycją, tłumaczy, że to na ile będą opozycją, zależeć będzie od polityki rządu.
Razem może znaleźć się w podobnej sytuacji, jak na początku swojego istnienia, gdy musiała tłumaczyć się, dlaczego nie ma lidera, tylko kilkuosobowy zarząd? Teraz pytanie będzie brzmiało: „jesteście w końcu w koalicji czy opozycji?”.
Jednocześnie decyzja Rady Krajowej partii nie była pozbawiona racjonalnych powodów.