Propagandyści uciekają z TVP, szukają ciepłych posad. Kaczyński jest niezadowolony
Ostatnie dni obfitowały w dymisje w TVP, szczególnie w „Wiadomościach”, czołowym programie informacyjnym, od wielu lat słynącym z najbardziej brutalnej i prymitywnej propagandy na rzecz rządów PiS i codziennych ataków na opozycję. Wiadomo, choć niektóre z tych informacji są jeszcze nieoficjalne, że z TVP żegnają się m.in. Bartłomiej Graczak, Karol Jałtuszewski, Damian Diaz i Jan Korab. – Uciekają z tonącego okrętu – mówi „Polityce” Jan Ordyński, wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego, członek rady programowej Polskiego Radia.
Z TV Republika do „Wiadomości”. Gdzie teraz?
Jako pierwszy wypowiedzenie złożył Bartłomiej Graczak, który przyszedł do „Wiadomości” w 2016 r., gdy PiS przejął telewizję publiczną. Wcześniej pracował w TV Republika. Prowadził m.in. flagowe programy publicystyczne, takie jak „Minęła 20” czy „Minęła 8”, realizował wejścia na żywo, udzielał się też w Polskim Radiu. Jak powiedział branżowemu portalowi Wirtualne Media, nie rezygnuje z pracy w mediach. Nie chce ujawniać dalszych kroków zawodowych, nieoficjalnie mówi się, że stawia na własny kanał na YouTubie.
Podobną drogę przebył kolejny uciekinier, Karol Jałtuszewski. Do TVP trafił z TV Republika w 2016 r., teraz odchodzi, ale nie ujawnia nowych planów zawodowych.
Wiadomo za to, gdzie wybiera się Damian Diaz, kolejna gwiazda „Wiadomości”. Ma zacząć pracę w NBP, gdzie już od kilku miesięcy zatrudniony jest jako wicedyrektor departamentu komunikacji Paweł Gajewski, za czasów Kurskiego i Olechowskiego wicedyrektor TAI.
Nieoficjalnie wiadomo, że z „Wiadomościami” żegna się także Jan Korab, kolejny propagandysta, który m.in. w maju tego roku zasłynął nierzetelnym atakiem na Radosława Sikorskiego i TVN. Gdzie wybiera się Korab – nie udało nam się ustalić.
Czytaj też: Wiadomości TVP na śmietnik. Co dalej?
Z „Wiadomości” TVP do wojska
Wiemy za to, jaką opcję wybrał Krzysztof Nowina-Konopka. Wzorem byłego dyrektora Jedynki Jana Pawlickiego postanowił wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT). Jak tłumaczy, kierowały nim patriotyzm i zaniepokojenie napiętą sytuacją na wschodniej granicy, ale słychać komentarze, że podstawowym powodem może być fakt, że żołnierzy WOT bardzo trudno zwolnić z pracy.
– Te odejścia świadczą o tym, że oni nie są tak kompletnie odklejeni od rzeczywistości – komentuje Robert Kwiatkowski, opozycyjny członek Rady Mediów Narodowych i były prezes TVP. – Wiedzą, że ich czas się skończył i nie będzie litości, a miejsc ucieczki nie ma tak dużo. Wiadomo, że prawicowe media nie wchłoną całej masy propagandystów wyrzuconych z TVP, dlatego kto pierwszy znajdzie sobie jakąś fuchę w instytucjach kontrolowanych jeszcze przez PiS, jak NBP, ten będzie na jakiś czas zabezpieczony. Reszta zostanie z niczym, pozostanie im bronienie reduty do końca, ale za to nikt im w dającej się przewidzieć przyszłości nie zapłaci.
Kwiatkowski dodaje, że odejścia z TVP są doskonałym przykładem błyskawicznie postępującej dekompozycji obozu PiS, bo odbywają się ku niezadowoleniu Nowogrodzkiej. – Kaczyński chciałby zrobić tu twierdzę, żeby jego ludzie demonstracyjnie bronili TVP do upadłego, nadawali do ostatniej chwili i albo wytrwali do przyszłorocznych wyborów europejskich i samorządowych, albo chociaż odegrali teatr, w którym nowa władza wynosi ich siłą. Ale ten plan nie ma szans na realizację.
Faktycznie, przykładem takiej „dezercji” są nie tylko odejścia z „Wiadomości”, ale też rezygnacja Stanisława Bortkiewicza, doradcy zarządu, zwanego szarą eminencją TVP. Bortkiewicz złożył kilka dni temu wypowiedzenie, ogłaszając, że „nie chce wiązać rąk nowym władzom TVP”.
Czytaj też: Tusk wam zabierze TVP. Pożegnalny prezent PiS
Zmieniają kontrakty, piszą listy
Ci, którzy nie odchodzą, ratują się podpisywaniem aneksów do umów gwarantującym dłuższe okresy wypowiedzenia lub próbują metody „to nie ja”. Tuż po wyborach falę złośliwych komentarzy wywołał rozesłany do wielu redakcji list reportera „Wiadomości” Adama Gizy, w którym zapewniał, że nie ma nic wspólnego z polityką, bo zawsze zajmował się zdrowiem, które jest apolityczne...
Na korytarzach TVP słychać uspokajające plotki, że „drugi szereg” póki co może spać spokojnie. – Wiadomo, że wyrzucą Holecką, Adamczyka, Lewandowską, Rachonia czy Kłeczka, żeby ludzie zobaczyli zmianę – mówi nam jeden z reporterów TVP Info. – Tak samo pod nóż pójdzie prawie cały zespół „Wiadomości”, pewnie też „Panoramy” czy „Teleekspressu”, choć tu już może nie wszyscy. Wymienią dyrektorów anten, pewnie większość kierowników redakcji. Ale to już jest ponad sto osób, nie mają tylu gotowych nowych ludzi w blokach startowych, tym bardziej doświadczonych specjalistów. Dlatego ci, którzy jakoś szczególnie się nie ześwinili, zwłaszcza w redakcjach na Woronicza, które nie miały nic wspólnego z newsami czy publicystyką, mogą przetrwać i dalej robić swoje, tym razem dla nowych. Zawsze tak było – zmieniała się władza, a ludzie tu trwali po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat.
Przypomnijmy, że jeszcze przed wyborami pisowscy propagandyści mogli liczyć na miękkie lądowanie w państwowych instytucjach. Jarosław Olechowski, dyrektor TAI nadzorujący „Wiadomości” za czasów Kurskiego, po zmianie prezesa TVP poległ w wewnętrznych rozgrywkach w obozie władzy. Przypisywano mu autorstwo listu do partii, w którym oskarżał nowego prezesa Mateusza Matyszkowicza o luzowanie twardego kursu i osłabianie prorządowego przekazu. Olechowski, który przez kilka lat wiernej służby dla PiS zarobił kilka milionów złotych, ostatecznie przegrał bitwę buldogów pod dywanem i musiał odejść z telewizji, ale krzywda go nie spotkała. Najpierw trafił jako doradca do kierowanego przez Jacka Sasina resortu aktywów państwowych, a potem dostał pracę w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Czytaj też: Spóźniony prezent dla PiS. TVP kupuje prawa do Ekstraklasy
Bezpieczne schronienia
Takich instytucji jak PAŻP, KNF czy NBP albo opanowanych przez pisowskich nominatów spółek skarbu państwa jest bez liku. Oczywiście w większości z nich nowa władza zrobi porządek, ale zajmie to tygodnie albo miesiące, przez które „spadochroniarze” pobierać będą sowite apanaże, a po zwolnieniu wysokie odprawy.
Oddzielną kwestią jest status wydawnictwa Polska Press, wykupionego kilka lat temu od niemieckiego wydawcy przez Orlen. Firma, wydająca kilkanaście dzienników regionalnych, liczne tygodniki lokalne i dziesiątki portali pod marką naszemiasto.pl, miała być według spekulacji pisowską tratwą i zaczynem nowych „mediów narodowych”, o których po wyborach mówił Jarosław Kaczyński. Ta operacja prawdopodobnie się nie uda, bo jest na to już zbyt mało czasu, ale również tu zapewne mogą znaleźć schronienie na kilka miesięcy, a potem wysokie odprawy funkcjonariusze mediów rządowych uciekających z centralnych i lokalnych rozgłośni PR i ośrodków TVP.