Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Trybunał Stanu – dezaktywacja? W PiS swoich broni się do końca

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego i przewodnicząca Trybunału Stanu Małgorzata Manowska może decydować, kto osądzi ludzi władzy PiS, jeśli przed nim staną. Mogą to być np. osoby wskazane do TS przez partię Kaczyńskiego.

Tak ma stanowić zmieniony – według projektu samej Manowskiej – regulamin Trybunału Stanu, o czym napisała we wtorek „Gazeta Wyborcza”. Można go było zmienić w głosowaniu członków TS, ale z inicjatywy przewodniczącej, czyli Manowskiej. Jak to możliwe, że ma ona w Trybunale Stanu tak wielką władzę?

Czytaj też: „Bezstronna” prezes Manowska mówi i działa po linii władzy

Podział władz na papierze, jak w PRL

Konstytucja postawiła pierwszego prezesa SN na czele Trybunału Stanu w myśl podstawowej zasady ustrojowej o wzajemnej kontroli i równoważeniu się władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Ta pierwsza wybiera sędziów Trybunału Stanu, który sądzi władzę wykonawczą, a pierwszy prezes Sądu Najwyższego rządzi w Trybunale, gwarantując, że odpowiedzialność będzie się odbywała zgodnie z prawem, a nie polityką.

Tak działa zasada check and balance, ale tylko pod warunkiem, że przedstawiciel władzy sądowniczej nie jest zblatowany z władzą polityczną. Podobnie jest z prezesami NIK, NBP, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ich niezależność od władzy politycznej ma gwarantować apolityczność i autonomię organów. Jeśli natomiast podział władz de facto nie istnieje, to zasada wzajemnej kontroli jest „wydrążona z treści”. Istnieje na papierze. Jak w PRL.

Nieodpowiedzialność to jeden z filarów władzy PiS. I zasada, że swoich się broni do końca. Chodzi o to, by nie obawiali się łamać prawa, realizując zadania wyznaczane przez partię. Prezes Manowska obie te zasady rozumie, może być osobiście zainteresowana ich utrzymaniem.

Reklama