Nad Małgorzatą Manowską zawisły czarne chmury. Ma całą serię spraw w prokuraturze, przed izbą dyscyplinarną SN i sądem cywilnym, a profesury na pocieszenie raczej nie będzie.
Sprawa się rypła, mówiąc kolokwialnie, i na razie Święczkowski z Ostrowskim mogą nie tyle prowadzić śledztwo w sprawie zamachu stanu, ile tylko śledzić to, co się dzieje, pod czujnym okiem TV Republika.
Sugerowałbym, aby niektórzy konstytucjonaliści nieco przyhamowali w swoich obronach praworządności formalnej, bo w ten sposób „oryginalnie” utrwalają w Polsce to, co Gustav Radbruch kiedyś nazwał ustawowym bezprawiem.
Były prezes RARS stanął przed sądem w Londynie; w polskim Sądzie Najwyższym zamieszanie w związku z decyzjami prezes Manowskiej; Putin bezkarnie z wizytą w Mongolii; rosyjskie służby podszywają się pod „Politykę”; decyzja ws. stóp procentowych.
W ramach „kierowania pracami Sądu Najwyższego” Małgorzata Manowska wprowadza dwuwładzę w Izbie Pracy SN. Realizuje plan wybrania neosędziego na jej prezesa. Zastawia sprytną pułapkę.
Według Kościoła mamy do czynienia z kolejnym atakiem na katolicyzm jako esencję polskości. Episkopat nacisnął guzik puszczający w ruch ciąg technologiczny, którym wciąż zawiadują dwie panie niekryjące swych propisowskich sympatii.
Patologią jest istnienie neosędziów, neo-KRS-u i sabotowanie unijnego prawa przez sądy w Polsce. Minister Adam Bodnar legalnymi środkami usiłuje uporządkować prawo gwałcone przez osiem lat.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego i przewodnicząca Trybunału Stanu Małgorzata Manowska może decydować, kto osądzi ludzi władzy PiS, jeśli przed nim staną. Mogą to być np. osoby wskazane do TS przez partię Kaczyńskiego.
Jak przywrócić praworządność, jak rozliczyć tych, którzy ją niszczyli? Czy da się ominąć spodziewane weta prezydenta?
Trwa wojna pozycyjna rządu z Brukselą i z polskimi sędziami. I wojna sędziów z neosędziami. Wszyscy przegrywają. A „pieniędzy nie ma i nie będzie”. Ani praworządności, bo państwo stało się nieprzewidywalne.