Kraj

Zgorszenie w Sądzie Najwyższym

Siedziba Sądu Najwyższego w Warszawie Siedziba Sądu Najwyższego w Warszawie Mariochom / Wikipedia
Sędzia Waldemar Żurek mimo upływu już czterech lat od przeniesienia go do innego wydziału nie ma perspektyw na rozpatrzenie swojego odwołania. Choć w międzyczasie TSUE orzekł, że takie przeniesienie wbrew woli i bez prawa do zakwestionowania decyzji narusza sędziowską niezawisłość i jest sprzeczne z prawem UE do niezależnego sądu.

Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska budzi kontrowersje m.in. z powodu trybu, w jakim została sędzią SN, a potem prezesem. Korzystała jednak z pewnego zaufania do jej wiedzy i doświadczenia jako autorka komentarzy do prawa cywilnego, wykładowczyni i wieloletnia sędzia. Była traktowana jako fachowiec i osoba samostanowiąca na swojej funkcji w kontraście do „odkrycia towarzyskiego” Jarosława Kaczyńskiego, czyli Julii Przyłębskiej. Teraz Manowska zaczyna być porównywana do prezeski TK, która potrafi kilkakrotnie zmienić skład sądzących, aby sprawniej otrzymać rozstrzygnięcie.

W Sądzie Najwyższym mamy właśnie do czynienia ze zmianą składu w ważnej – także dla Manowskiej – sprawie. Nad jej losem czuwa ona sama jako przewodnicząca. I ona ma dostęp do akt, a nie ma go sędzia sprawozdawca, co uniemożliwia mu sądzenie.

Wszystko dzieje się na oczach zgorszonej publiczności – m.in. na stronie internetowej SN, gdzie pojawiają się kolejne oświadczenia pani prezes. I nie tylko tam. – Przykro mi to mówić, ale miałem wrażenie, że uczestniczę w jakiejś maskaradzie. Pani Manowska weszła na salę rozpraw w todze sędziowskiej i wygłosiła „oświadczenie”. Nie wiem, w jakim trybie. Prawdziwy sąd i legalni sędziowie nie wygłaszają oświadczeń, komunikują się orzeczeniami na posiedzeniach. Ona zaś oświadczyła, że odwołała posiedzenie, i podkreśliła, że zrobiła to wcześniej, niż zrobił to sędzia sprawozdawca. Zabrzmiała w tym nuta niezdrowej ambicji – opowiada adwokat Michał Wawrykiewicz, który w tej sprawie stawił się jako pełnomocnik strony.

Reklama