Ministerstwo Sportu i Turystyki nowego rządu negatywnie oceniło „wniosek Tatrzańskiego Parku Narodowego o udzielenie dofinansowania na budowę stacji narciarskiej Nosal”. Przyczyną mają być „braki formalne”, ale resort w wyjaśnieniach dla mediów dodaje zaraz: „w chwili obecnej w Ministerstwie Sportu i Turystyki nie ma tematu dofinansowania przedmiotowej inwestycji”.
Czytaj także: Polacy na stokach: rekreacyjni w kraju, ambitniejsi w Alpach
Za rządów PiS pomysł miał wpływowych zwolenników
A plany były szumne. I to nie tylko dlatego, że wiązały się z narciarską ikoną: wytyczony w 1953 r. stok slalomowy na Nosalu zyskał wtedy miano jednego z najtrudniejszych w Polsce, a w 1974 r. stał się areną zawodów alpejskiego Pucharu Świata mężczyzn. Od dekady jednak jest zamknięty dla zjazdów – zarówno wskutek sporów własnościowych, jak i zużycia infrastruktury (m.in. obsługującego go jednoosobowego wyciągu krzesełkowego). Władze Zakopanego oraz – co znamienne – Tatrzańskiego Parku Narodowego chciały na nowo wykorzystać rejon Nosala.
Po wycięciu ponad hektara lasu pokrywającego zbocza tej charakterystycznej góry planowano poszerzyć starą trasę slalomową (można by wówczas znowu wystąpić do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej FIS o jej ponowną homologację), wytyczyć jeszcze jeden wariant zjazdu i wybudować czteroosobowy (a w najgorszym razie dwuosobowy) wyciąg krzesełkowy oraz system sztucznego naśnieżenia, oświetlenia i infrastruktury pomocniczej.
Co istotne: pomysłodawcy podkreślali, że ośrodek na Nosalu służyć będzie przede wszystkim jako miejsce treningów młodych alpejczyków (w tym kadry narodowej) i przedstawiali jego uruchomienie jako