Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zepsuli „babciowe”. Koalicja miała przywrócić szacunek do pracy, a w rozdawnictwie przebija PiS

Zepsuli „babciowe”. Koalicja miała przywrócić szacunek do pracy, a w rozdawaniu przebija PiS

Za same pieniądze więcej dzieci nie będzie Za same pieniądze więcej dzieci nie będzie Daniel Dmitriew / Forum
Rada Ministrów przyjęła projekt „babciowego”, a raczej tylko jego zarys. Będzie to test dla prezydenta Dudy: czy zawetuje ustawę, która rozdaje kolejne pieniądze? Na razie koalicjanci nie dogadali się jeszcze sami ze sobą. To zły sygnał.

Niska frekwencja w niedzielnych wyborach samorządowych pokazała, że Polacy nie mają już tak dużo entuzjazmu, jak po 15 października, i oczekują od nowej władzy więcej sprawczości. Jakby nie wszyscy przyjęli do wiadomości, że głównym hamulcowym jest prezydent Andrzej Duda, który blokuje ustawy usiłujące naprawić państwo. Ale część winy za ten brak entuzjazmu ponosi sama Koalicja Obywatelska, której członkowie nie mogą się dogadać sami ze sobą. Przed wyborami mieliśmy konflikt Lewicy z marszałkiem Hołownią o odsuwanie w czasie prac nad ustawami aborcyjnymi. Teraz wygląda na to, że kwestia „babciowego” także nie została uzgodniona wewnątrz koalicji. Konflikt w sprawie projektu ustawy o „babciowym”, którego jeszcze nie ma, wylewa się na zewnątrz. Zwyciężył pośpiech, żeby dać wyborcom jeszcze jeden z obiecanych konkretów.

Czytaj też: Tusk o „babciowym”: Rodzice sami podejmą decyzję, nikt tu nikomu niczego nie narzuca

Aktywny rodzic w pracy

Obiecanych, ale niedogadanych we własnym gronie. Z zapowiedzi premiera Donalda Tuska wynika, że program „babciowego” zostanie rozszerzony. Na 1,5 tys. zł od października, jeśli Andrzej Duda nie zawetuje stosownej ustawy, mogą liczyć już nie tylko młode matki, które po 18 tygodniach od urodzenia dziecka zdecydują się podjąć pracę zawodową. Opieką nad maleństwem może zająć się babcia, ktoś z rodziny albo płatna opiekunka. „Babciowe” ma być wypłacane przez 24 miesiące. Program nazywa się „aktywny rodzic w pracy”.

Jego ideą nie była chęć rozdawnictwa, ale nagroda umożliwiająca łączenie pracy zawodowej z dobrą, troskliwą opieką nad dzieckiem. W dodatku ta nagroda szybko się zwróci, ponieważ pracująca matka będzie płacić podatki, składkę zdrowotna i na ZUS w sumie większą niż te 1,5 tys. zł. To był niezły pomysł.

Tym bardziej że wiadomo przecież, że w naszym kraju dramatycznie brakuje żłobków, w niektórych małych miejscowościach nie ma ich wcale. „Babciowe” miało dziewczynom, które chcą być matkami, ale mają także ambicje zawodowe, umożliwić pogodzenie tych dwóch ról. Miało też pokazać różnicę, jak inaczej Koalicja Obywatelska postrzega rolę kobiet niż prawica, która ustami ministra Czarnka twierdziła, że kobiety mają zacząć rodzić dzieci jak najwcześniej, żeby zdążyć urodzić ich dużo. Ambicje zawodowe to domena mężczyzn. Pierwotny pomysł „babciowego” był dobry.

Czytaj też: 700 plus zamiast przyzwoitego państwa. Tak PiS przebije „babciowe”?

Aktywnie w żłobku

Projektu ustawy jeszcze nie ma, ale ministra Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała, że „babciowe” ma składać się już z trzech elementów. Drugi to „aktywnie w żłobku”. Ma zastąpić obecną dotację 400 zł do opłaty za pobyt dziecka w żłobku i może wynosić nawet 1,5 tys. zł miesięcznie. Czyli – dużo więcej niż obecnie. Dotacja również ma być wypłacana przez 24 miesiące, choć nie wiadomo, od którego momentu ten termin będzie się liczył. Jeśli pobyt dziecka w żłobku będzie droższy niż te 1,5 tys. zł, to rodzice i tak otrzymają 1,5 tys.

Co państwo dostanie w zamian? Nic. Żadnej zachęty do powrotu do pracy nie widać. Chyba że państwo chce dosypać do rodzinnego budżetu więcej pieniędzy. W ten sposób z 800 zł miesięcznie na dziecko zrobi się już 2,3 tys. na dziecko. Ile to będzie kosztować? Na razie nie wiadomo.

Nietrudno też przewidzieć, że jak tylko program wejdzie w życie, to żłobki, w których obecnie pobyt dziecka kosztuje mniej niż 1,5 tys. zł, natychmiast podniosą cenę. I będzie to dotacja dla właścicieli żłobków, a nie rodziców.

Czytaj też: Wersje Tuska

Aktywnie w domu

Najmniej zrozumiały jest trzeci element programu: „aktywnie w domu”. Z zachęty do podejmowania pracy zawodowej po urodzeniu dziecka nie zostało już nic. To jest bardzo kosztowne rozdawnictwo, wręcz zniechęcające do pracy. Każde dziecko od 12. do 35. miesiąca życia dostawać ma w ramach tego programu 500 zł, oczywiście oprócz 800 plus. Rodzice mogą nie pracować. A co się z tą rodziną stanie, gdy dzieci podrosną, rodzice odzwyczają się od pracy, a świadczenia się skończą? Przecież wychowanie czterolatka nie kosztuje mniej niż dwulatka. Rodziny wielodzietne oddadzą je do domów dziecka?

Z zapowiedzi wynika, że z tą częścią programu wiązać się ma likwidacja kapitału opiekuńczego, który wprowadziło PiS. Ale ten kapitał otrzymać mogły tylko rodziny na drugie i kolejne dzieci, a „aktywnie w domu” należeć się będzie także na pierwsze. Nie przedstawiono wyliczeń, czy nowy program będzie bardziej, czy mniej kosztowny, i ile w ogóle będzie kosztować. Do pracy nikogo nie zachęci, a zniechęcić może.

Czytaj też: Zgrzyty w koalicji. Słabe wyniki Lewicy, Hołownia poczuł krew. Tusk to przetnie?

Koalicjanci już się kłócą

Niedogadanie programu już ma swoje złe konsekwencje. Szymon Hołownia stwierdził w TVN24, że takich zapisów nie było w umowie koalicyjnej i on ma do nich sporo wątpliwości. Uważa, że „babciowe” jest niesprawiedliwe. Bo jeśli samotna matka ma kilkoro dzieci, to przecież ona nie jest w stanie pracować. A kobieta z jednym, jak najbardziej, ale to niesprawiedliwe. Jeśli odpowiedzią na te wątpliwości ma być część „aktywnie w domu”, to można tylko załamać ręce. Teraz tylko czekać, kiedy wszystkie zapisy przelicytuje lewica. A prezydent Andrzej Duda niczego nie będzie już musiał wetować.

Rozumiem, że „babciowe” od razu po wyborach miało poprawić samopoczucie wyborców, pokazać, że rząd spełnia obietnice. Jednak prezentowanie programu, którego skutki nie zostały przemyślane i przedyskutowane, robi złe wrażenie. Koalicja Obywatelska zapewniała, że przywróci nam szacunek do pracy, skończy z bezmyślnym rozdawnictwem, bo od tego więcej dzieci się nie urodzi. Pracujący Polacy czekają na to, żeby w końcu praca została doceniona, a wszelka pomoc finansowa dla rodzin udzielana była z głową. Zarys projektu ustawy o „babciowym” kłóci się z jej pierwotnym pomysłem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną