Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

II tura w Gorzowie to nie lada sensacja. Kandydaci lansują się na pożarze uczelni

Prezydent Gorzowa Wielkopolskiego Jacek Wójcicki Prezydent Gorzowa Wielkopolskiego Jacek Wójcicki Daniel Adamski / Agencja Wyborcza.pl
W Akademii im. Jakuba z Paradyża wybuchł pożar. Ogień jeszcze płonął, gdy jeden kandydat nagrywał filmik z apelem do premiera, jakby nie był już prezydentem miasta, a drugi wydawał oficjalne komunikaty, jakby prezydentem już był.

„W związku z ogromną tragedią, jaką jest pożar budynków Akademii Jakuba z Paradyża (AJP) na ul. Teatralnej, informuję, że jestem w stałym kontakcie z wojewodą Markiem Cebulą i marszałkiem Marcinem Jabłońskim” – napisał w mediach społecznościowych Piotr Wilczewski. Jacek Wójcicki odpowiedział apelem do premiera Tuska, żeby zadeklarował wsparcie w odbudowie. Szkopuł w tym, że Wilczewski jest szeregowym radnym, a Wójcicki urzędującym prezydentem. Ten pierwszy nie ma uprawnień, żeby pozostawać w „stałym kontakcie” z wojewodą i marszałkiem, ten drugi ma zaś uprawnienia do tego, żeby do premiera telefonować, pisać i składać wnioski, nie musi więc apelować w internecie.

„Ludzie, nie róbcie kampanii na pożarze” – to jeden z najłagodniejszych wpisów pod oboma postami. Wielu komentujących nie ma wątpliwości, że Wójcicki i Wilczewski robią to, co do nich nie należy, tylko dlatego, że w niedzielę 21 kwietnia zmierzą się w drugiej turze wyborów.

Wyborcy wybrali grill zamiast urny

Wynik wyborów 7 kwietnia był w Gorzowie nie lada sensacją. Rządzący miastem niezależny prezydent Wójcicki zdobył 49,24 proc. i po raz pierwszy musi stanąć do dogrywki. Wydawał się murowanym kandydatem do zwycięstwa w pierwszej turze, dlatego zarówno PO, jak i PiS miały kłopot ze znalezieniem silnych kontrkandydatów.

PO skazała „na pożarcie” Wilczewskiego. Jest menedżerem w firmie zajmującej się odnawialnymi źródłami energii, radnym od 2018 r., bardziej znanym z organizacji masowych biegów niż z samorządu czy polityki.

Reklama