Co jest na taśmach Mraza? PiS i ziobryści będą je dezawuować, ale już przed nimi nie uciekną
Sam fakt dowolności przyznawania dotacji z Funduszu Sprawiedliwości, choć z punktu widzenia zasad uczciwości, przejrzystości, sprawiedliwości, a przede wszystkim celu powołania funduszu (pomocy ofiarom przestępstw i skazanym opuszczającym więzienia, by do nich nie wrócili) skandaliczny, został prawnie usankcjonowany. I to nie tylko przez poszerzenie zapisu o celach, na jakie można wydawać środki z tego Funduszu, czyli na szeroko pojętą profilaktykę przestępczości i bezpieczeństwa, ale także jeśli chodzi o zasady przeprowadzania konkursów na dotacje. Te ostatnie pozwalały „ustawiać” warunki konkursów i skład komisji konkursowych, a nawet dawały ministrowi władzę zamiany decyzji komisji i odwoływania konkursów już po ich rozstrzygnięciu.
Czytaj też: Afera Funduszu Sprawiedliwości i służby w domu Ziobry. Na końcu i tak jest sąd
Skandal z Funduszem Sprawiedliwości. I tu pojawiają się taśmy Mraza
W tej sytuacji zarzut „ustawiania” konkursów w sensie kryminalnym nie wyglądał już tak prosto. I tu pojawiają się taśmy Tomasza Mraza, byłego dyrektora w Funduszu Sprawiedliwości, które stanowią dowód na bezprawne intencje dysponentów publicznych pieniędzy z Funduszu.
Z nagranych rozmów wynika bowiem, że ich intencją nie było to, by pieniądze służyły bezpieczeństwu i profilaktyce przestępczości (o ofiarach przestępstw i funduszu postpenitencjarnym nie wspominając), ale by służyły opłacaniu politycznych przyjaciół i w ogóle budowaniu materialnej i politycznej siły Solidarnej (później Suwerennej) Polski.