Ujawnienie przez Onet tuż przed wyborami dramatycznych wydarzeń na polsko-białoruskim pograniczu z przełomu marca i kwietnia bez wątpienia odcisnęło ślad na wynikach głosowania. Zatajenie strzałów ostrzegawczych mających odstraszyć forsujących granicę migrantów, widowiskowe aresztowanie żołnierzy – dawało PiS niesamowity oręż na ostatniej prostej. Bo wszak wszyscy stoimy murem za mundurem, bez względu na to, kto go nosi i jak się w nim obnosi.
Na szczęście dla rządzących w sukurs przyszedł im Tomasz Janeczek, zastępca Prokuratora Generalnego ds. wojskowych, który 6 maja objął zwierzchni nadzór, poświadczając to własnym podpisem, nad śledztwem. I trochę, w swoim stylu, śladów pozacierał.
Janeczek, druh Ziobry
Janeczek to od lat najwierniejszy z wiernych żołnierzy Zbigniewa Ziobry w zaciągu prokuratorskim. Rzekomo nic nie wiedział o tym granicznym zdarzeniu i aresztowaniu żołnierzy, bo już w kwietniu Adam Bodnar pospołu z Dariuszem Kornelukiem, prokuratorem krajowym, odebrali mu kompetencje zajmowania się sprawami wojskowymi. – Cały nasz „Jasieczek”, cały „Janek” – jak pieszczotliwie mówią o swoim byłym szefie śląscy prokuratorzy.
W ostatnich dniach urzędowania Ziobro przeniósł Janeczka z Prokuratury Regionalnej w Katowicach do Prokuratury Generalnej. Wcześniej tak zmieniono prawo o ustroju prokuratury, że odwołanie z niej, a także z Prokuratury Krajowej, wymaga zgody prezydenta. Decyzja premiera Tuska o zdymisjonowaniu Janeczka jest więc nieskuteczna, dopóki nie pojawi się pod nią podpis tego czy innego prezydenta.