„W oparciu o skargę sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podjąłem decyzję o uchyleniu kontrasygnaty” – napisał na portalu X premier Donald Tusk.
W oparciu o skargę sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podjąłem decyzję o uchyleniu kontrasygnaty.
— Donald Tusk (@donaldtusk) September 9, 2024
Skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie na decyzje prezydenta i premiera złożyli dwaj sędziowie Izby Cywilnej – Dariusz Zawistowski oraz Karol Witz. Przypomnijmy: Andrzej Duda wskazał na przewodniczącego Izby Cywilnej Krzysztofa Wesołowskiego, który dostał się do Sądu Najwyższego z rekomendacji opanowanej przez PiS Krajowej Rady Sądownictwa, zwanej też neo-KRS. Donald Tusk zaś kontrasygnował tę decyzję, czym wzbudził oburzenie i rozczarowanie wielu osób, które sprzeciwiały się upolitycznianiu sądownictwa za poprzednich rządów.
„Zdaję sobie sprawę z wagi tego błędu, chociaż jego praktyczne konsekwencje nie są jakoś nadmiernie istotne” – oświadczył premier po tym, jak zrujnował wysiłki sędziów SN, którzy usiłowali nie dopuścić do – spodziewanej – reelekcji dotychczasowej prezeski Izby Cywilnej neosędzi Joanny Misztal-Koneckiej. Jego kontrasygnata oznaczała zgodę na wyznaczenie pełnomocnika do przeprowadzenia wyborów kandydatów na prezesa. Normalnie wybory przeprowadza ustępujący prezes, ale prezeska Misztal-Konecka jako kandydatka w tych wyborach nie mogła ich jednocześnie organizować.
Właśnie dlatego sędziowie Zawistowski i Witz domagali się „pilnego zawieszenia” przez Sąd wykonania zarówno decyzji prezydenta, jak i kontrasygnaty premiera. Ich zdaniem naruszają one Konstytucję RP i ustawę o Sądzie Najwyższym.
Czytaj też: Neosędziowie do nowej KRS. Tragedia czy mniejsze zło?
Tusk nie wiedział
Premier Tusk tłumaczył, że nie wiedział o tych wszystkich okolicznościach. Podpisał to, co dał mu do podpisania przewodniczący komitetu stałego Rady Ministrów Maciej Berek, który go nie uprzedził o „polityczności” dokumentu.
„Najwyraźniej premier i jego otoczenie nie doszacowali skutków tej kontrasygnaty. Choćby tego, że Izbą Cywilną SN, przynajmniej do czasu zmiany na prezydenckim urzędzie, będzie rządził neosędzia” – pisała na łamach „Polityki” Ewa Siedlecka. „Tak się dzieje od trzech lat, kolejny rok da się wytrzymać. Konsekwencją błędu jest też utrata zaufania sędziów – danie im namacalnego dowodu, że na drodze do rozwiązania sprawy neosędziów stoi nie tylko prezydent. Okazuje się bowiem, że cała sprawa ma dla premiera i rządu niski priorytet – wszak pieniądze na KPO zostały już odblokowane. Mimo pogłębiającego się kryzysu i dramatycznych prób prezesów sądów, przewodniczących wydziałów i szeregowych sędziów próbujących ograniczyć szkody wynikające z produkowania wątpliwych wyroków przez neosędziów”.