Obrona przez atak
Tusk ryzykuje i zaostrza. Czy jest społeczne przyzwolenie na radykalną rozprawę z PiS?
Zaostrzenie retoryki przez premiera Tuska i zapowiedź działań, „które według niektórych autorytetów prawnych mogą być nie do końca zgodne z literą prawa”, zakłada, że nie powinno się traktować PiS jako normalnego ugrupowania, a jego wcześniejszych reform jako pełnoprawnych aktów ustrojowych. To wzbudziło duży sprzeciw nie tylko po stronie byłej władzy, ale także tych, którzy uważają, że PiS mimo wszystko jest zwyczajną partią, a zmiany polityczne i prawne, jakie wprowadził, jakoś się przyjęły. Słychać, że „państwo powinno kroczyć drogą żelaznego legalizmu”, czyli respektować skutki „reform” Zjednoczonej Prawicy.
Mówi się też, że system sądowniczy powinien uwzględniać poglądy „dużej części Polaków”, czyli wyborców PiS, trzeba zatem tu pójść na kompromis. Że już nie da się przywrócić w pełni stanu „zero”, należy pogodzić się z częścią zmian, jakie wprowadzili Kaczyński pospołu z Ziobrą i Dudą. Na to jednak nie ma zgody dużej części wyborców rządzącej dzisiaj koalicji, zwłaszcza Platformy, z których opinią Tusk musi się liczyć, bo jest to ta grupa, która głosuje na PO z przekonania, a nie jako na mniejsze zło; Platforma dorobiła się takich wyborców po 2021 r., czyli od powrotu Tuska do krajowej polityki.
Demokracja walcząca, jak przedstawił ostatnio swoją linię polityczną Donald Tusk, zawiera istotny komunikat. Pojęcie to bowiem oznacza m.in., że demokratyczny system może się bronić także nadzwyczajnymi sposobami przed siłami, które mu zagrażają. Także przez np. delegalizację pewnych organizacji czy ograniczenia prawa do zgromadzeń. We współczesnych warunkach częściej przez stworzenie kordonu sanitarnego wokół ugrupowań nierespektujących demokratycznego kanonu, zastosowanie „przejściowego” prawa, interpretowanie istniejącego oraz powoływanie niekonwencjonalnych instytucji naprawczych, np.