Trzaskowski zaczął „na bogato”, korekta będzie potrzebna. W wyborczej walce na miny: punkt dla Trzaska
Sobotnia konwencja Koalicji Obywatelskiej w Gliwicach była „na bogato”, w stylu amerykańskim. W Arenie Gliwice zebrało się kilka tysięcy osób, łącznie ze wszystkimi ważnymi politykami PO i innych partii wchodzących w skład KO. W porównaniu z niedawną krakowską konwencją inaugurującą kampanię Karola Nawrockiego wyglądało to imponująco. A dlaczego akurat w Gliwicach? Panuje przekonanie, że „kto wygrywa na Śląsku, ten wygrywa w całej Polsce”. Poza tym część przemówienia Rafała Trzaskowskiego była adresowana do Ślązaków i z pewnością mogła się im podobać.
Zgodnie z oczekiwaniami wysłuchaliśmy dwóch występów: premiera Donalda Tuska i kandydata KO. Oba opierały się na tym samym retorycznym chwycie: przejąć wszystkie ważne tematy i postulaty PiS, wytrącając przeciwnikowi z rąk argumenty i unieważniając krytykę, jaką na co dzień kieruje pod adresem polityków obozu rządzącego.
I to się udało. Przemówienia nie były piękne (kto dziś umie pięknie przemawiać?), lecz bardzo jasne i komunikatywne. Założenia politycznego PR zostały zrealizowane, a efekt „mocy i entuzjazmu” osiągnięty. Taka jest współczesna polityka i taka jest poetyka kampanii prezydenckich. Każdy kandydat musi być „kandydatem wszystkich Polaków”, „obywatelskim”, „niezależnym”, a jednocześnie „bliskim ludziom”. Te i kilka innych obowiązkowych punktów programu znalazło się w przemówieniach Tuska i Trzaskowskiego, ale było też coś więcej.