Kraj

Co z neosędziami? Bodnar pokazał dwa projekty: jeden „turbo”, drugi zajmie lata

Minister Adam Bodnar i przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa oraz Prokuratury Krystian Markiewicz Minister Adam Bodnar i przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa oraz Prokuratury Krystian Markiewicz Ministerstwo Sprawiedliwości / X (d. Twitter)
Będzie albo szybko i wbrew Komisji Weneckiej, za to skutecznie, albo zgodnie z Komisją Wenecką i powoli, a więc nieskutecznie z punktu widzenia oceny skuteczności władzy.

Kolejne dwie wersje naprawy sądownictwa po PiS przedstawiono dziś w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie są to projekty ministerialne, a tym bardziej rządowe, ale powstały w resorcie, a stworzyło je złożone z ekspertów ciało doradcze (Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa). Wagę wydarzenia wsparli wstępem i obecnością minister Adam Bodnar i szefowie Komisji Kodyfikacyjnych: Prawa Cywilnego Marek Safjan i Prawa Karnego Włodzimierz Wróbel.

Czytaj też: Wsadzili go i uciekł. Czy na naszych oczach ziszcza się immunitet bezkarności funkcjonariuszy PiS?

Niezgodnie i skutecznie

Projekty przedstawił szef Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa (i szef stowarzyszenia Iustitia) Krystian Markiewicz. Projekt „turbo” to w zasadzie stary projekt Iustitii: ustawa, w której uznaje się nominacje neo-KRS za nieważne, co skutkuje natychmiastową utratą ich ważności. Powołani unieważnionymi uchwałami neosędziowie nadal piastują maksimum przez dwa lata swoje stanowiska na mocy delegowania przez ministra sprawiedliwości, „chyba że wzgląd na postrzeganie sądu jako organu bezstronnego lub niezależnego” wymaga, żeby się wstrzymać z taką delegacją. Wtedy sprawa zostaje skierowana do rzecznika dyscyplinarnego.

Na stanowiska zajmowane przez neosędziów ogłasza się nowe konkursy. Orzeczenia neosędziów wydane przed wejściem ustawy w życie są utrzymane, a podważać je można tylko, jeśli przedtem zgłosiło się w odpowiednim czasie i odpowiedniej procedurze wątpliwości co do prawidłowości obsadzenia sądu. Stanowiska mają zachować osoby, które do zawodu sędziego weszły po asesurze i Krajowej Szkole Sądownictwa, z zawodu asystenta sędziego i referendarza, po zdaniu egzaminu sędziowskiego (ok. 1,7 tys. osób). Osoby z innych zawodów (300–350) „mają prawo” wrócić do poprzednich zajęć. W przypadku samorządów prawniczych ich przyjęcie będzie zależało od decyzji tych samorządów. Mogą też zostać referendarzami sądowymi.

Realizacja projektu potrwa – w ocenie przewodniczącego Markiewicza – do 2027 r. Jest niezgodny z opinią Komisji Weneckiej przedstawioną na prośbę ministra Bodnara w październiku zeszłego roku, co przyznał sam prezes Markiewicz. Komisja uznała za sprzeczne ze standardami praworządności dwie sprawy: unieważnienie ustawą, a więc aktem władzy politycznej, powołań sędziowskich, i brak możliwości odwołania się do sądu neosędziów przenoszonych na inne miejsca lub usuwanych z zawodu.

Czytaj też: Happeningi i czynny żal neosędziów. Czy to się może udać?

Zgodnie i nieskutecznie

Drugi przedstawiony przez prezesa Markiewicza projekt w jego – optymistycznej? – ocenie możliwy jest do zrealizowania do 2029 r. Przewiduje, że nowo powołana Krajowa Rada Sądownictwa podejmowałaby uchwały w stosunku do każdego neosędziego (poza tymi, którzy przyszli bezpośrednio po asesurze), a od jej uchwał zainteresowany mógłby się odwołać do Izby Pracy Sądu Najwyższego. Przy czym przewidziano mechanizmy, dzięki którym będzie można zweryfikować najpierw neosędziów z samego SN, a neosędziów z SN wykluczono z orzekania w sprawach neosędziów z SN. Uchwały KRS albo cofną daną osobę na poprzednio zajmowane stanowisko sędziowskie (lub usuną z zawodu osobę, jeśli przyszła do sądownictwa z innego zawodu prawniczego), albo zatwierdzą jej nominację na zajmowanym stanowisku, i będą obowiązywały od chwili ich ogłoszenia w „Dzienniku Urzędowym”. A więc odwołanie do sądu nie wstrzymuje ich wykonania.

Jak obliczają autorzy projektu, ta procedura będzie dotyczyć ok. 1,2 tys. neosędziów. Jak długo 25 (według konstytucji) członków Krajowej Rady Sądownictwa będzie analizować powołania tylu osób? Bo jeśli decyzje mają być podejmowane w zgodzie z opinią Komisji Weneckiej, to trzeba tu przywołać jeszcze jeden warunek, który postawiła praworządnemu procesowi weryfikacji sędziów: że powodem uznania powołania za dotknięte nieusuwalną i dyskwalifikującą wadą nie może być wyłącznie fakt, że organ powołujący budził wątpliwości co do swojej bezstronności. A więc KRS powinna wskazać uchybienia w postępowaniu przez KRS w konkretnej sprawie. To w wielu przypadkach jest możliwe, bo dowodów na to, ze konkursy wygrywały osoby o gorszych kwalifikacjach, za to z poparciem towarzyskim lub politycznym, nie brakuje, ale to wszystko musi potrwać. Latami. A KRS będzie przecież zajęta też wieloma innymi sprawami. W sądownictwie jest już chyba ponad 2 tys. wakatów, które też trzeba obsadzić w drodze konkursów. Ma także obowiązek np. opiniowania aktów prawnych...

Tymczasem opinia publiczna nie chce żmudnych procedur, tylko spektakularnych akcji, zaś politycy chcą zaspokajać nawet niezbyt rozsądne jej oczekiwania, szczególnie w roku wyborczym.

Rząd jest zobowiązany przedstawić Komisji Europejskiej jakiś projekt naprawy sądownictwa do jesieni 2025 r. Jeśli miałby być uchwalony jeszcze w tym roku i wejść w życie od nowego, to zostaje raptem półtora roku na zmiany w sądownictwie, zanim nastąpi zmiana władzy, która może ten proces zatrzymać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Alkohol w Polsce: jest nieźle, dopóki się nie sprawdzi, jak jest naprawdę. Pijemy ostro, ale inaczej

Na ulicach coraz mniej pijanych, w statystykach spożycia spadki. Jest nieźle, dopóki się nie sprawdzi, jak jest naprawdę. Lekarze zbadali włosy kobiet w ciąży, połowa z nich popijała alkohol. Polacy dalej ostro piją, ale bardziej się tego wstydzą i chętniej by przestali.

Juliusz Ćwieluch
28.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną