Prawa pomoc
Prawicowi kandydaci. Poza światem PiS wyrosło już nowe pokolenie, wielka zmiana dojrzewa
Prawicowi pretendenci zdają się panować w przestrzeni symbolicznej, dyktując tematy i język tej kampanii. Taki nam się zrobił w ostatnich miesiącach mikroklimat: Polska przesunęła się na prawo, w polityce wzorem stał się Donald Trump. Z czym muszą się liczyć również kandydaci spoza prawicowego świata, z Rafałem Trzaskowskim na czele. Przybyszowi z zewnątrz pewnie trudno byłoby pojąć, o co tak naprawdę politycy spierają się w bieżącej kampanii, skoro niemal każdy z nich porusza się w obrębie mniej więcej tej samej poetyki i proponuje podobne rozwiązania.
Tak było ostatnio z mało fortunnym postulatem odebrania niepracującym ukraińskim uchodźcom prawa do 800 plus. Zaproponowany przez Trzaskowskiego i podjęty przez PiS, koniec końców potwierdził rosnącą pozycję od początku jednoznacznie antyukraińskiej Konfederacji. O ile jednak w przypadku kandydata KO to przede wszystkim gra taktyczna (co nie oznacza, że bezpieczna), o tyle PiS, zapożyczając się u skrajniejszej rywalki, do pewnego stopnia pozbawia się kontroli nad prawicową wyobraźnią.
Kaczyński, administrator prawicy
A przecież od mniej więcej dwóch dekad to Jarosław Kaczyński był jedynym „administratorem” prawicy. Bez względu na to, którego ze swoich ludzi eksponował w kampaniach bądź wyznaczał na państwowe urzędy. Co parę lat kazał modyfikować ideowe refreny, ale była to zawsze ewolucja na własnych warunkach. Prawicową konkurencję skutecznie marginalizował, niektóre z jej wątków przejmując, inne zaś odsyłając do rezerwatów. Kandydatura Karola Nawrockiego zdaje się jednak zwiastować kres dominacji prawicy Kaczyńskiego.
Już jego udawana „obywatelskość” sygnalizowała słabnięcie szyldu PiS. Kampania to zresztą potwierdza, bo chociaż kandydat lubi robić groźne miny, w gruncie rzeczy jest defensywny w zacieraniu części pisowskich kodów.