Realista bez odruchów
Leszek Miller w klubie miłośników Trumpa. Skąd tak skrajne fascynacje u byłego premiera
Latem ubiegłego roku oficjalnie przeszedł na polityczną emeryturę i wydawało się, że powoli będzie już schodzić z widoku opinii publicznej. Okazało się jednak, że dojście do władzy Donalda Trumpa poruszyło w Leszku Millerze jakąś czułą strunę, gdyż raz jeszcze rzucił się na całego w wir komentowania polityki. Wygłaszając sądy konsternujące większość dawnych towarzyszy politycznej drogi, o dzisiejszej Lewicy nawet nie wspominając. Jego niekłamany podziw dla pierwszych decyzji i ogólnie całej politycznej sylwetki nowego amerykańskiego prezydenta wręcz skłania do tego, żeby dopisać kolejny rozdział długiej politycznej biografii jednego z ojców założycieli lewicy w III RP.
Nawet jeśli sam w radiowym wywiadzie oświadczył, że nie czuje się trumpistą, a co najwyżej „rzecznikiem zdrowego rozsądku”. Tylko że tak właśnie mówi dzisiaj każdy trumpista.
Tak się spełnia obietnice!
Kroniką uwiedzeń Leszka Millera jest jego konto na portalu X. W swoich wpisach zazwyczaj jest dosyć oszczędny. Najczęściej po prostu coś poleca, cytuje, relacjonuje. Ale i zdarzają się lakoniczne komentarze, w których już dosyć jednoznacznie daje upust swoim aktualnym przekonaniom, a czasem też emocjom.
„Wielu z nas słuchało na pewno wystąpienia pana prezydenta Trumpa na inauguracji i myślę, że wielu się to wystąpienie podobało” – ocenił uroczystość przekazania władzy w Waszyngtonie. W kolejnych dniach jego aprobata przeważnie już zresztą rosła, bez względu na to, czy chodziło o czystki Elona Muska w odpowiedzialnej za międzynarodową pomoc rządowej agencji USAID („Szybko to idzie. Może kogoś zainspiruje?”), wprowadzenie zakazu używania neutralnych płciowo zaimków w amerykańskiej administracji („Bardzo dobrze!”) czy też wyłapywanie nielegalnych imigrantów („Europo, bierz przykład!