Kraj

Tych piątek nie należy przybijać. Mentzen i Nawrocki układają się przed drugą turą?

Sławomir Mentzen Sławomir Mentzen Facebook
Jeśli Nawrocki wejdzie do drugiej tury, to wyborcy Konfederacji mają głosować na niego, a jeśli Mentzen znajdzie się w dogrywce, zwolennicy PiS powinni opowiedzieć się za nim. Cel jest jeden.

Pan Mentzen ogłosił swoją pierwszą programową piątkę w 2019 r. Stwierdził wówczas, że Konfederacja „nie chce Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”. Wycofał się z tych postulatów, przekonując, że to „nigdy nie były jego poglądy”. Nowa piątka obejmuje wprowadzenie płatnych studiów, regulację banków i zawodów medycznych, zatrzymanie wzrostu nakładów na ochronę zdrowia i zakaz aborcji, nawet gdy ciąża jest skutkiem gwałtu.

To nie wszystko; pełen wyborczy program kandydata Konfy postuluje (można to znaleźć na oficjalnej stronie) również ochronę suwerenności, silną armię, szczelne granice, silną gospodarkę, niskie i proste podatki, zatrzymanie lewicowej ideologii, obronę wolności słowa, wolność osobistą, zatrzymanie Zielonego Ładu, bezpieczeństwo energetyczne, obronę rolnictwa, „nie” dla polskiego wojska w Ukrainie, nowoczesną infrastrukturę, obronę gotówki, usprawnienie sądownictwa, lepszą edukację, wydajną ochronę zdrowia, uwolnienie kryptowalut i koniec walki z kierowcami.

A to daje cztery piątki. Niżej zajmę się niektórymi elementami piątek Mentzena, w szczególności ich realnością i konsekwencjami, gdyby zostały zrealizowane.

Czytaj też: Z Mentzenem po kraju. Dokąd zmierza i przed czym ucieka kandydat Konfederacji

Mentzen udaje, że wszystko może

Jaki sens ma deklaracja, że p. Mentzen nigdy nie głosił poglądów z pierwszej piątki? To bardzo osobliwe stwierdzenie, jeśli zważyć, że w kolejnych piątkach znajdują się postulaty obecne już w tej z 2019, np. dotyczące aborcji, homoseksualności (przecież ma to związek z zatrzymaniem ideologii lewicowej), podatków i Unii. Niewykluczone, że p. Mentzen inaczej rozumie słowo „nigdy”, ale szkoda czasu na roztrząsanie jego intuicji językowych.

Jedyne, z czego kandydat Konfy zrezygnował, przynajmniej werbalnie, to wykluczenie Żydów. Zwrotu „przynajmniej werbalnie” używam nie bez kozery. Trudno uznać, że ktoś, kto uważa Dmowskiego za swego patrona ideowego, jest bliski Młodzieży Wszechpolskiej i kumplował (kumpluje?) się z p. Braunem, pała nadmierną sympatią do Żydów. Z rozmaitych enuncjacji konfederatów można wnosić, że treści antysemickie są im nadal bliskie. Może p. Mentzen uznał, że głoszenie postulatu „nie chcemy Żydów” jest jednak obciachem.

Konfederacja głosi, że „jest jedyną realną nadzieją dla Polski – dla wszystkich pokoleń”. Rozpatrzmy niektóre punkty programu p. Mentzena pod tym kątem. Jasne, że każde pokolenie Polaków jest zainteresowane silną gospodarką, niskimi i prostymi podatkami, bezpieczeństwem energetycznym, pomyślnością rolnictwa, nowoczesną infrastrukturą, obroną gotówki, sprawnym sądownictwem, wydajną służbą zdrowia. Wszelako p. Mentzen nie wskazuje, jak to wszystko osiągnąć.

Powstaje np. pytanie, jak zgrać podniesienie wydajności służby zdrowia z ograniczeniem wydatków na nią, chyba że problem zostanie rozwiązany przy pomocy znachorów. Tak to już jest we współczesnym świecie, że żaden kraj nie jest samotną wyspą ekonomiczną, a to znaczy, że musi budować swój dobrostan razem z innymi, zwłaszcza gdy należy do jakiejś wspólnoty międzynarodowej.

Wygląda na to, że Konfa zamierza organizować marsze w obronie bezpieczeństwa energetycznego, których uczestnicy będą kręcić rękami wiatraki produkujące prąd i ciepło, a także zatrzymają Zielony Ład. Jedynym konkretnym postulatem ekonomicznym kandydata Konfy jest uwolnienie kryptowalut, co będzie miało globalny wpływ na narodowe (bo jakie inne) życie gospodarcze. Warto zauważyć, że podobne romantyczne mierzenie sił na zamiary, a nie odwrotnie, można znaleźć w programie p. Nawrockiego (por. mój wcześniejszy felieton). Pan Mentzen też udaje, że wszystko może, ale obaj są, by skorzystać z Leca, typowymi bawisłówkami.

Podkast: „Sławula z internetu”. Dlaczego Mentzen tak przyciąga i co młodzi w nim widzą

Płatne studia w świecie Mentzena

Postulaty militarne p. Mentzena są plagiatem z innych programów politycznych, więc szkoda im poświęcać specjalną uwagę. Przejdę do edukacji. Kandydat proponuje wspomaganie nauczania (i ogólniej wychowania) klapsami. Kiedyś stwierdził: „Co do zasady klaps ma dyscyplinować, więc musi być nieprzyjemny. Z badań wynika, że dzieci, które dostają klapsy, mają mniej problemów niż te, które w ogóle nie są karane”, ale zapytany ostatnio o te badania radośnie ujawnił, że ich nie pamięta.

Nie wiadomo, co i jak p. Mentzen chce poprawić w nauczaniu. Deklarował, że edukacja zdrowotna (w tym seksualna) to przejaw lewactwa, które trzeba zastopować. Zamierza też starać się o wprowadzenie całkowicie płatnych studiów. Powiada: „Najlepsze uniwersytety na świecie są prywatne. Najlepsza wyższa edukacja jest w państwach, gdzie się płaci czesne. Wydaje mi się, że osiągnęlibyśmy wyższy poziom edukacji wtedy, kiedy studia byłyby płatne. (...) W moim świecie idealnym studia są płatne”.

Pan Mentzen bajdurzy. Społecznie ważny jest przeciętny powszechny poziom edukacji, a nie elitarny, a jeśli tak, to studia wyższe powinny być bezpłatne (lub czesne sponsorowane przez państwo). Nawet jeśli (niektóre) najlepsze uniwersytety są prywatne, to istotna jest sieć dobrych (w sensie statystycznym) uniwersytetów państwowych, bo to one kształcą większość studentów. Bardzo osobliwe wyjaśnienie zasadności płatnych studiów zaoferował p. Wawer, kolega p. Mentzena z Konfy. Uznał, że skoro i tak płaci się za studia, to niech płacą wszyscy.

Zdolność p. Wawera do generalizacji jest imponująca. Skoro zatem niektórzy płacą za korzystanie ze środków komunikacji publicznej, to tramwaje i autobusy nie powinny być bezpłatne dla kogokolwiek. W ogólności: jeśli ktoś deklaruje obronę wolności osobistej i równocześnie uzależnia wybór drogi życiowej od konieczności wnoszenia opłat, to trudno przyjąć, że jest szczerym wolnościowcem, wyjąwszy dążenie do rozszerzenia prawa posiadania broni („nie broń zabija, zabija człowiek”, jak zmyślnie zauważył p. Mentzen).

Czytaj też: Czarny koń czarnym łabędziem

Prawicowi kandydaci o aborcji

Najwięcej komentarzy wywołał stosunek p. Mentzena do aborcji. Tak to widzi: „Jestem głęboko przekonany, że nie wolno zabijać niewinnych dzieci, nawet jeżeli to dziecko wiąże się z jakąś nieprzyjemnością. Nie mamy prawa zabić innego człowieka tylko dlatego, że sprawia nam przykrość, że może bardzo zaszkodzić naszemu życiu. (...) Przypadków aborcji z gwałtu w Polsce jest jeden rocznie. Prawdopodobieństwo, że ta straszna tragedia zdarzy się komukolwiek, jest minimalne. (...) To nie jest coś, co się dzieje codziennie na ulicach”.

Pan Mentzen manipuluje, bo opowiada tylko o przypadkach zgłoszonych do prokuratury (jest ich zresztą więcej niż jeden). Tymczasem przypadków gwałtu jest w Polsce ok. 30 tys. rocznie, trudno oszacować, ile jest ciąż w wyniku zgwałcenia, a także ile jest aborcji w tym kontekście. To, co w wypowiedzi p. Mentzena jest najbardziej niesamowite, to uznanie gwałtu za „jakąś nieprzyjemność”. Wspomniany p. Wawer został zapytany o dopuszczalność przerwania ciąży, jeśli jej kontynuacja zagraża życiu lub zdrowiu matki. Odpowiedział, że należy leczyć pacjentkę, a nie dokonywać aborcji. Biedaczyna nie rozumie, że terminacja ciąży jest elementem leczenia, gdy płód może spowodować nieodwracalne komplikacje zdrowotne. Trudno inaczej określić p. Wawera niż jako rutynowanego konfodiotę, któremu ideologia wyraźnie zakłóciła zdolność racjonalnego myślenia.

To prawda: wiele kobiet (i mężczyzn) jest rozczarowanych, że koalicji nie udało się przeprowadzić liberalizacji warunków legalnego przerywania ciąży. Obóz rządzący nie jest w tej sprawie jednomyślny (głównie z uwagi na stanowisko PSL, chyba ciągle marzącego o poparciu biskupów) i nie przygotował oficjalnych propozycji, tj. takich, które znalazłyby się w programie obrad Sejmu.

To prawda, że stosowna ustawa zapewne zostałaby zawetowana przez p. Dudę, ale byłoby jasne, kto odpowiada za utrzymywanie w Polsce najbardziej rygorystycznego (z wyjątkiem Malty) prawa antyaborcyjnego. Badania wykazują, że wiele osób zamierza nie pójść do wyborów właśnie z powodu niezdolności koalicji do przywrócenia tzw. kompromisu aborcyjnego lub liberalizacji warunków dopuszczalności ciąży. Ale jeśli wygra p. Nawrocki, to nie zgodzi się na uznanie wskazań medycznych jako warunku uzasadniającego terminację ciąży, natomiast jeśli wygra p. Mentzen, będzie dążył do zaostrzenia prawa przez wykluczenie gwałtu (ogólniej: działania przestępczego) z przesłanek uprawniających do starania się o aborcję w publicznym zakładzie opieki zdrowotnej.

Obaj prawicowi kandydaci nie podpiszą (o ile któryś z nich wygra) jakiejkolwiek zmiany „aborcyjnego” stanu prawnego w kierunku jego liberalizacji, natomiast ten z Konfy będzie argumentował, że jego „wysoce moralne” stanowisko w tej sprawie uzasadnia „rozpychanie się” (co zapowiada) po prerogatywach prezydenckich. Nie jest tajemnicą, że p. Nawrocki i p. Mentzen zamierzają działać na rzecz przedterminowych wyborów parlamentarnych po to, aby PiS plus Konfederacja uzyskały większość w Sejmie i Senacie.

Czytaj też: Konfederacja straszy PiS, Mentzen ściga Nawrockiego. Rośnie nam „polskie AfD”?

Mają wspólnego wroga

Problem udziału w wyborach można rozważać przy pomocy teorii decyzji. To, kto wygra, nie jest pewne. Głosujący podejmuje decyzję o udziale w wyborach w warunkach niepewności co do tego, kto zwycięży. Wiele wskazuje, że im wyższa frekwencja, tym mniejsze szanse PiS i Konfy.

Sytuacja jest taka, że pierwsza tura nie przyniesie rozstrzygnięcia, a do drugiej wejdą p. Trzaskowski i p. Nawrocki lub p. Mentzen. To skłania do układania sojuszu PiS i Konfederacji, w czym bardzo czynny jest p. Duda. Niektórzy komentatorzy są jakby skonfundowani tym faktem i sądzą, że kończący kadencję prezydent działa przeciw PiS. Nieprawda, p. Duda działa w interesie sztabu z Nowogrodzkiej. Rzecz dobrze ujęła p. Zajączkowska-Hernik, europosłanka z ramienia Konfederacji, która szczerze wyznała: „Mamy wspólnego wroga”. Liczba mnoga („mamy”) znaczy „PiS i Konfa”, a owym wspólnym wrogiem jest p. Trzaskowski.

Przesłanie jest takie, że jeśli p. Nawrocki wejdzie do drugiej tury, to wyborcy Konfederacji mają głosować na niego, a jeśli p. Mentzen znajdzie się w dogrywce, zwolennicy dobrozmieńców powinni opowiedzieć się za nim – cel jest taki, że suma głosów na p. Nawrockiego i p. Mentzena da zwycięstwo jednego z nich nad „wspólnym wrogiem”. To argument za tym, aby zwolennicy koalicji 15 października, nawet jeśli są zawiedzeni jej poczynaniami, poszli głosować, bo w ten sposób osłabiają szanse prawicy. Teoria decyzji podpowiada, że p. Trzaskowski pomoże zrealizować dążenia obozu liberalnego, a wygrana p. Nawrockiego lub p. Mentzena zadziała przeciwnie. Podaj dalej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną