Podział już tak nie dzieli
Sondaż „Polityki”. Wojna Tuska z Kaczyńskim już nas tak nie wciąga. Czas na emeryturę?
Debata w Końskich, ale też towarzysząca jej otoczka – kontrowersje związane z organizacją, składem uczestników, zaangażowaniem TVP – zintensyfikowały kampanię prezydencką przed świętami. Wydarzenie przyciągnęło wielomilionową widownię i wygenerowało rekordowy ruch w sieciach społecznościowych. W planach sztabu Rafała Trzaskowskiego miał to być sposób na spolaryzowanie kampanii poprzez konfrontację jeden na jeden z obciążonym licznymi deficytami Karolem Nawrockim. Ale sprawy wymknęły się spod kontroli (co może należało przewidzieć) i kiedy do Końskich zjechała cała plejada kandydatów, z których większość grała na osłabienie faworyta, było już niemal pewne, że Trzaskowski na tym straci.
Bohaterka polaryzacja
Skala strat przeszła jednak oczekiwania. Z dnia na dzień prowadzący dotąd z bezpieczną przewagą kandydat KO obsunął się w sondażach do poziomu notowań swojej partii, czyli ok. 30 proc. Tyle dla niego dobrego, że potencjalni rywale w drugiej turze – czyli Nawrocki oraz Sławomir Mentzen – też nie zdołali zyskać nowych wyborców. Trochę za to podniosły się słupki kandydatów z dalszych miejsc, poczynając od odzyskującego wigor Szymona Hołowni. A przede wszystkim przybyło wyborców niezdecydowanych, spadła też deklarowana frekwencja. Miało być zatem więcej polaryzacji, a zrobiło się mniej. Do tej pory tracił na tym głównie Nawrocki, teraz po raz pierwszy trafiło na Trzaskowskiego.
Trudno jednak rozstrzygnąć, czy to trwała tendencja. Pomiary w okresie poprzedzającym święta zawsze są ryzykowne: respondenci żyją już głównie przygotowaniami, bywają rozkojarzeni i częściej udzielają nieprzemyślanych odpowiedzi. Krystalizacji postaw należy się spodziewać po majówce, kiedy kampania wejdzie w decydującą fazę. Być może więc na razie mamy do czynienia ze zjawiskiem wysokiej fali w płytkiej wodzie.