Miłą być to rzecz kobieca. I koniecznie wiernie czekać, jak uczyła piosenka „Jeszcze się tam żagiel bieli”, do której słowa napisał Wojciech Młynarski. Odśpiewywana z częstotliwością hymnu na PRL-owskich festiwalach wgryzła nam się w pamięć. Popularna i poruszająca stanowiła upiorny refren dzieciństwa, podstępnie wskazując kierunek, w jakim miałyśmy żeglować. A konkretnie stać i czekać, bo ruch zarezerwowano w niej dla mężczyzn („męska rzecz być daleko”).
Czekanie do niedawna było twardo wpisane w kondycję liczniejszej połowy ludzkości. Czekamy, aż nas ktoś dostrzeże, zapyta o zdanie, zaprosi do grona. Bez tego mamy siedzieć w kącie bądź „stać i wierzyć, i patrzeć w dal...”, jak śpiewała Alicja Majewska. Najlepiej cicho, koniecznie z uśmiechem, idealnie byłoby również z przepastnym dekoltem. Karmione takim przekazem kobiety rzadziej niż mężczyźni sięgają po stanowiska, dlatego wybory do władz przypominają rykowisko. O sytuacji w mediach pisałyśmy wielokrotnie, a dziś ze smutkiem potwierdzamy, że na topie jest manel, czyli panel w wydaniu wyłącznie męskim. Bo ekspert to pan. „Czekając” – tak mógłby brzmieć tytuł filmu o kobiecie próbującej zostać prezydentką. W podtytule: „Miłą być”. A przecież hit Opola jedynie streszczał zasady wynoszone z domu, szkoły, lekcji religii. „Nie pyskuj, nie garb się, nie”… Ogólnie „nie”.
Wbrew społecznej tresurze, która zabija wiarę w siebie, a sprawczość nazywa bezczelnością, zdecydowałyśmy się „być daleko”, choć to rzecz niekobieca. Grażyna zamieszkała w Sztokholmie, a potem w Brukseli, bo nie chciało jej się stać i wierzyć. A patrzeć można z różnych miejsc, w podróży widzi się więcej. Sylwia co chwila pakuje tobołki i gdzieś jedzie.