Kraj

Hołownia łódką huśta. A to jego partia jest w rozsypce. W ten sposób niczego nie ugra

Szymon Hołownia Szymon Hołownia Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Hołownia jest zbyt szczupły, żeby mocno rozhuśtać koalicyjną łódkę, ale wystarczająco wysoki, żeby nazbyt wiercąc się i podskakując, wypaść za burtę.

Pamiętamy, że po pierwszej turze wyborów prezydenckich Szymon Hołownia bez wahania i bez zwłoki udzielił poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu. Zachował się wtedy elegancko i racjonalnie, zbierając wiele pochwał. Co się takiego stało, że dwa tygodnie później, po klęsce wyborczej obozu demokratycznego, postępuje w sposób, który w kręgach koalicyjnych budzi autentyczną irytację?

Strategia Hołowni

O tym, że Szymon Hołownia lubi od czasu do czasu zademonstrować zdegustowanie „duopolem” (jest wszak „trzecią drogą”), wiadomo nie od dziś. Do Sejmu wszedł ze swoją partią Polska 2050 w koalicji z PSL i z dobrym wynikiem, który w dużej mierze zawdzięczał Donaldowi Tuskowi, namawiającemu do głosowania również na koalicję Hołowni i Kosiniaka-Kamysza.

W negocjacjach poprzedzających utworzenie rządu Hołownia był twardy. W ich wyniku nie tylko został na pierwsze dwa lata kadencji marszałkiem Sejmu, lecz przede wszystkim jego ludzie obsadzili ok. 20 stanowisk rządowych, w tym dwa naprawdę istotne: Paulina Hennig-Kloska piastuje funkcję ministry środowiska, a Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ministry funduszy i polityki regionalnej. Uzyskawszy 5 proc. w wyborach prezydenckich i nie mogąc liczyć na powrót z własną ekipą do Sejmu w kolejnych wyborach, Szymon Hołownia znalazł się w sytuacji, która nakazywałaby pokorę. On jednakże wybrał całkiem inną strategię.

Hołownia idzie na całość

Po przegranych wyborach prezydenckich marszałek ustawił się w roli pierwszego recenzenta rządu, a na uwagi koleżanek i kolegów, że nie wypada mu publicznie krytykować koalicji, której jest częścią, odpowiada w mediach społecznościowych jeszcze ostrzejszym tonem: „To już nie prośba.

Reklama